Sevilla - Real 1:0

   W zakończonym przed chwilą spotkaniu znowu nie popisał się sędzia. Dlaczego? Bo jak zwykle sędziował widząc tylko jedną stronę - w tym przypadku Sevillę. Faule na zawodnikach Królewskich odgwizdywał tylko, gdy były wyjątkowo brutalne albo wydarzyły się tuż przed jego nosem. Poza tym widział tylko jak byli "faulowani" zawodnicy gości. 
   Przyznaję, że Real nie był święty. Mógł kończyć spotkanie w 10, ale taka sytuacja ma miejsce po raz kolejny. I zapewne nie ostatni. Za to "faule" na zawodnikach farsy są odgwizdywane nawet wtedy, gdy zawodnik przeciwnej drużyny spojrzy na któregoś krzywym okiem.
   Cały mecz w wykonaniu Realu przypominał walenie głową w mur. Mieli okazje, ale albo ich nie potrafili wykorzystać (np. strzał głową Ramosa do pustej bramki, strzał-rozpaczy Callejona -> gramy w rugby?) albo świetnie spisywał się bramkarz Sevilli Palop. Najzabawniejsze, w sensie tragiczne, że od 66` Real grał aż trzema nominalnymi napastnikami: występujący od początku Higuain, od przerwy Benzema i właśnie Callejon. Do tego dołożyć jeszcze ofensywnie nastawionego Ronaldo i Modricia. Aha, po zejściu Arleboi mieliśmy na boisku zaledwie trzech obrońców.
   Jednym słowem - KATASTROFA. Coś optymistycznego? Taaa, 2 razy z rzędu nie można tak zagrać. 


Komentarze