Benzema show

   Ledwie Karim Benzema powrócił do składu Realu Madrid po kontuzji, a zaliczył asystę i strzelił dwie bramki. I to jakie. I to komu. Bez wątpienia najlepszy zawodnik meczu. 
   Spotkanie pomiędzy Realem a Athletic Bilbao rozpoczął symbolicznie Sergio "Maravilla" Martinez, 37-letni argentyński bokser, który posiada również hiszpańskie i greckie korzenie. Chyba nie będzie przesadą jeśli powiem, że przyniósł Królewskim szczęście. 5:1 z przeciwnikiem, który w przeszłości sprawiał Los Merengues problemy jest więcej jak świetny, jest fantastyczny. Zresztą praktycznie wszystko w tym meczu dobrze funkcjonowało. No, okey, można by się doczepić do paru rzeczy, np. do tej straconej bramki, ale z drugiej strony... Na boisku pojawili się po kontuzji Coentrao (grał od początku do końca), Khedira (od 62`) i przede wszystkim Benzema (do 74`). To właśnie on w 12` rozwiązał worek z golami. Do siatki trafił jeszcze w 32` i wówczas to Real prowadził 3:0. Dwie min wcześniej bramkę zdobył Ramos. Niestety, w 42` obrona Królewskich zaspała. Ikera pokonał Gomez, chociaż przy całej tej akcji więcej było szczęścia jak umiejętności. Gracze z Bilbao coś tam próbowali, ale to głównie Królewscy siali zamęt przed ich polem karnym. Swoje szanse miał m.in. Cristiano, który grał z plastrem nad okiem, ale to właśnie para Niemców postawiła kropkę nad i.  W 56` Ozil, a w 72` Khedira i jeśli się nie mylę, to były ich pierwsze bramki w sezonie.

Killer Benzema
No i jak go tu nie kochać?
   ¡Hala Madrid!

Komentarze