Derby Madrytu

   Swego czasu prezes Atletico Cerezo powiedział, że Real Madrid przystępuje do ligi z 9. punktami przewagi nad resztą stawki: 6. za wygrane z Atletico i 3. za wygraną Atletico z Barceloną. 
   Jak jeszcze pierwsza część jako tako funkcjonuje (raz wygrana, raz remis), tak z drugą częścią bywa różnie (najczęściej jednak na minus). Bo w końcu antypatia do lokalnego rywala jest znacznie silniejsza od pragnienia wygranej i to nawet kosztem europejskich pucharów. Jeśli dzięki temu Real będzie miał trudniej w lidze, tym lepiej. Logiczne? Dla mnie wcale. 
   Mecz z Atletico bynajmniej nie zaczął się zgodnie ze scenariuszem. 11` spotkania i... No, właśnie. A im dalej tym gorzej. 
   Walka była ostra, nie brakowało żółtych kartek (po 4 na drużynę), a Diego Lopez bronił nieprawdopodobne strzały. Gdyby nie on, tych bramek mogło być znacznie więcej. Ale Real też miał swoje szanse, chyba najlepszej nie wykorzystał Morata w końcówce meczu.
   Pozytywy? Debiut drugiego najdroższego piłkarza w historii na Bernabeu. Gareth Bale zameldował się na boisku w 2. połowie zmieniając Di Marię. Wniósł pewne ożywienie w szeregach Królewskich, lecz dzisiaj cały zespół zagrał po prostu źle. 
   Atleti wygrało z Realem po jakiś 14 latach.  


Real - Atletico
0:1


   Skład Realu: Lopez - Arbeloa, Pepe, Ramos, Coentrao - Illarramendi (45` Modric), Khedira, Di Maria (45` Bale), Isco (73` Morata), Ronaldo - Benzema 


Choć Ronaldo gola nie zdobył, to nie można mieć do niego pretensji. 
Morata... Miał dwie świetne okazje do zdobycia gola... 
Gdyby nie jego forma, Królewscy przegraliby wyżej.

Benzema... 
Pogrom Kopenhagi?
¡Hala Madrid!

Komentarze