druga strona Mundialu

   Jak powiedział Jorge Valdano "futbol to pretekst, by uczynić nas szczęśliwymi". A czy może być coś szczęśliwszego dla fana piłki nożnej niż mistrzostwa świata? Nie może, choć Mundial nie dla wszystkich jest oczekiwanym wydarzeniem.
   Cztery lata temu mistrzostwa świata zagościły do RPA, kraju uchodzącego za niebezpieczny. Miejscowe władze zapewniały, że zrobią wszystko, aby przybyłym gościom nie stała się krzywda. Bywało różnie, ale obeszło się bez większych kłopotów.
   Pamiętam taki artykuł o grupie dziennikarzy, którzy niepotrzebnie zagłębili się w rejony niezamieszkiwane przez białych. Zostali znalezieni cali i zdrowi gdzieś przy drodze, ale bez ubrań, sprzętu fotograficznego i samochodu. W innym artykule opisano przygodę pewnego małżeństwa. Postanowili oni dostać się na skróty na parking. Wszystko pięknie, ale owe "skróty" wypadały na ciemną alejkę. Niby była pusta, ale pokonali ją w ekspresowym tempie. 
   Takich artykułów było dużo, ale mało się pisało o tym, jak na Mundial patrzyli mieszkańcy. Dużo ludzi było za, gdyż uważali, że to dobra reklama dla poszczególnych miast, jak i samego państwa. Niestety, była też spora grupa, która uważała, że to najgorsze co ich mogło spotkać. 
   Żeby poprawić wizerunek władze nie wahały się zastosować rygorystycznych środków. W nielicznych artykułach, filmach i zdjęciach wydzierały obrazki, o których większość pewnie wolałaby nie wiedzieć. Na ulice miast wyjechały specjalne patrole, których zadaniem było wyłapywanie bezdomnych zwierząt,a także dzieci. Policjanci nie byli przy tym delikatni. Złapane dzieci wsadzali do specjalnie przygotowanego samochodu i wywozili. Gdzie? Do domów dziecka/ innego miasta. Kto to wie? Najważniejsze, żeby żebracy i inny element nie psuł widowiska wielkiego piłkarskiego święta.
   Tak było 4 lata temu w RPA. W Brazylii wcale nie jest lepiej. O czym to świadczy, że w kraju, w którym piłka nożna jest niczym religia, trwają masowe protesty przeciwko organizacji Mundialu? Setki, jeśli nie tysiące ludzi wychodziło na ulice i protestowało. O tym się nie mówiło, a jak się pojawiały artykuły, to były one nieliczne i zaraz zastępowane innymi, łagodniejszymi i bardziej kolorowymi. Tymczasem favele Sao Paulo zostały zrównane z ziemią, niszcząc tym samym majątek mieszkających tam ludzi. Oni sami zostali wywiezieni setki kilometrów dalej, często tracąc jakikolwiek kontakt z rodziną. Protestujący Indianie zostali spacyfikowani, chociaż mieli prawo do protestów, wszak chodziło o ich ziemię, która została im odebrana. Czemu? Bo dookoła stadionu, potrzeba było zbudować parking. Co z tego, że ci Indianie mieszkali tam od pokoleń, a ziemia należała do nich. Turyści muszą gdzieś zaparkować.
   Wybudowano piękne i nowoczesne stadiony, ale już w trakcie budowy (a może jeszcze przed) było wiadomo, że po zakończeniu mistrzostw świata nie będą na siebie zarabiać. Trudno, żeby było inaczej: piąta liga okręgowa, na stadion przychodzi może z 500 osób, o ile to jest ważny mecz. Na inny może 1 500, a stadion może pomieścić ponad 35 000. 
   Ludzie protestowali, bo pieniądze na budowę stadionów były, ale już nie znalazły się na pomoc socjalną, zdrowotną, szkoły, edukację, na pomoc wyrwania się z biedy, na walkę z bezrobociem, na zapewnienie bezpieczeństwa. 
   Mundial potrwa miesiąc, a ludzie zostaną ze swoimi problemami.  
    Kolejne protesty.
Tak teraz z kolei mieszkają ludzie, którzy zostali wyrzuceni z terenów, na których miał powstać stadion wraz z przyległościami.

Komentarze