magików trzech

MAGIK Z TURYNU​ - BARTOLOMEO BOSCO (1793–1863)

    Jako nastolatek pomaszerował z Wielką Armią Napoleona na Rosję, co potem przypłacił uwięzieniem na Syberii. Już podczas tej wojny wykorzystywał swoje niezwykłe umiejętności oraz sztuczki „magiczne”, jakich uczył się od dzieciństwa. Kiedy ranny w bitwie pod Borodino został położony razem z poległymi i nagle poczuł, że jakiś szabrownik obszukuje jego kieszenie, niewiele się zastanawiając - sam okradł rabusia. Z kolei jako jeniec Rosjan dzięki trikom z kubeczkami i kulkami zarabiał na bardziej znośne życie w ciężkich dla Włocha syberyjskich warunkach. Po powrocie z niewoli jego klasycznym numerem stała się ucieczka sprzed zaimprowizowanego plutonu egzekucyjnego: kiedy padała komenda do oddania salwy, Bosco uwalniał się z więzów i nim opadł dym po wystrzałach, pojawiał się żywy przed publicznością.


FRANCUSKI KLASYK ​- JEAN EUGÈNE ROBERT-HOUDIN (1805–1871)

    To on, a nie Bosco, uważany jest za ojca nowożytnej „magii”. Zawsze elegancki, występował nie na bazarach, lecz na scenie teatralnej. Nie tylko zabawiał publiczność trikami wymagającymi sprawnych dłoni i umiejętnej manipulacji przedmiotami, ale także zaczął stosować urządzenia mechaniczne, np. automaty (talenty odziedziczył zapewne po ojcu zegarmistrzu). Zasłynął z rzekomego czytania w myślach, lewitacji, wyczarowywania realnych przedmiotów z rysunków. Był tak sławny, że w 1856 r. cesarz Napoleon III wysłał go z misją do Algierii, aby odciągnął miejscowych muzułmanów od wpływowych antyfrancusko nastawionych uzdrowicieli (marabutów), którym Algierczycy przypisywali magiczne umiejętności. Houdin pokazał im, że „francuska magia” jest silniejsza. Np. przekonał Araba, żeby ten strzelił do niego z pistoletu, po czym zamiast paść trupem, pokazywał w zębach „złapaną” przez siebie kulę. Przy użyciu elektromagnesów sprawiał też, że rzeczy, które sam umiał podnieść z ziemi, były nie do uniesienia dla najsilniejszych nawet Algierczyków. „Francuska magia” faktycznie zwyciężyła.


MISTRZ UCIECZEK - HARRY HOUDINI (1874–1926)

    Pochodził z rodziny Weiszów, żydowskich imigrantów z Budapesztu. Choć ojciec był rabinem, Harry (wtedy jeszcze noszący imię Ehrich) już w wieku 9 lat zarabiał akrobacjami na trapezie. Potem odbył praktykę u ślusarza, dzięki której nauczył się otwierać wszelkie zamki nie tylko wytrychami, ale nawet sznurowadłami. Przyjaciel przekonał go, by zmienił nazwisko, upodabniając je do słynnego francuskiego iluzjonisty Robert-Houdina. Zanim Harry na dobre podbił USA, zasłynął ze sztuczki na londyńskim hipodromie, podczas której na oczach widzów „zniknął” słoń.

    Poczynając od pierwszych lat XX w. Houdini zaczął czarować Amerykę swoimi spektakularnymi ucieczkami. Potrafił uwalniać się z lin, kajdan, łańcuchów i kaftanów bezpieczeństwa. Nie przeszkadzało mu nawet, gdy wisiał przy tym do góry nogami, wstrzymując na 3 minuty oddech w zamkniętym i zalanym wodą szklanym kontenerze (tzw. chińska komora tortur wodnych). W latach 20. zajął się też demaskowaniem szalbierzy, rzekomo mających nadprzyrodzone zdolności i kontaktujących się z duchami. Stracił przez to w oczach np. Arthura Conan Doyle’a, twórcy Sherlocka Holmesa i zagorzałego spirytysty, który uważał Houdiniego za medium… 


artykuł za: Focus.pl

Komentarze