Detroit wychodzi na prostą

   Kiedy 18.7.2013 roku Detroit ogłaszało bankructwo, chyba wszyscy zadawali sobie pytania: Jak to możliwe? Jak w ogóle do tego doszło?
   Dług miasta sięgnął 18,5 mld $. Nie działało 40% oświetlenia, nie jeździło 2/3 karetek, a na przyjazd policji trzeba było czekać średnio godzinę. Do tego większość parków miejskich została zamknięta, a pustostany zajmowały powierzchnię ponad 100 km². Znacząco zmniejszyła się też populacja mieszkańców - z 2 milionów do 700 000. Nie zmniejszyła się za to przestępczość, wręcz przeciwnie - Detroit ma zdecydowanie najwyższy wskaźnik przestępczości spośród wszystkich amerykańskich metropolii, ale to raczej nie jest powód do dumy.
   Młodzi przedsiębiorcy mówią o Motor City miasto start-upów. Dlaczego? Ponieważ wielu z nich jest zdania, że to właśnie w tym mieście najlepiej prowadzić swoją firmę. Czemu? Przede wszystkim z uwagi na niskie ceny nieruchomości, osłabioną upadkiem miasta konkurencję oraz federalne wsparcie i to nie tylko w zakresie czysto finansowym, ale też promocyjnym. Dzięki temu Detroit ma się stać miastem przyszłości, w którym biznes koegzystuje ze sztuką i kulturą, zapewniając solidną równowagę.
   Kiedyś głównym motorem napędowym miasta był Henry Ford, który w 1903 roku założył spółkę Ford Motor Company. Tym samym zainicjował trwający ponad pół wieku rozkwit sektora motoryzacyjnego. Dziś może nim zostać miliarder Dan Gilbert, właściciel funduszu Rock Ventures - kupujący, a następnie odrestaurowujący budynki w centrum miasta. 
   Powoli, bo powoli, ale Detroit wychodzi na prostą. Wolne przestrzenie biurowe i nieruchomości coraz częściej zajmują start-upy oraz korporacje, otwierające oddziały swoich spółek. 
   Dużym problemem nadal jednak pozostaje odpływ ludności. W początkowej fazie kryzysu i upadku z Detroit uciekli przede wszystkim jego biali mieszkańcy. Najpierw wynieśli się na przedmieścia, a potem do innych miast. W tej chwili blisko 80% populacji Detroit to Afroamerykanie, którzy także pozakładali swoje biznesy i świetnie prosperują, jednak nie są oni tak często pokazywani i promowani w mediach jak biali przedsiębiorcy. 
   Chociaż Detroit dalej pozostaje najniebezpieczniejszym miastem w USA, to przynajmniej niektóre rzeczy uległy znacznej poprawie. I tak, dzwoniąc na policję, czy na karetkę nie trzeba już ze zniecierpliwieniem przestępować z nogi na nogę - czas oczekiwania skrócił się do około 10 minut. Wreszcie można wybrać się do jednego z ponad 200 parków, zamkniętych z powodu oszczędności. Tygodniowo wyburza się około 200 pustostanów obciążających budżet, zmniejsza się bezrobocie, a miasto znowu jest oświetlone.

"Macie autobusy, które znów działają. Ulice, z którymi znów wszystko jest w porządku. Nowe domy i nowe rozkręcające się biznesy. Wciąż jest mnóstwo do zrobienia, ale można wyczuć różnicę. Można poczuć, że coś wyjątkowego dzieje się w Detroit" powiedział Barack Obama, który odwiedził organizowane w mieście North American International Auto Show.

Komentarze