Pierwsze ostrzeżenie

   Kiedy 2 pierwsze mecze pod wodzą Zizou zakończyły się wynikiem 10:1 wszyscy uznali, że Królewscy będą od teraz tylko wysoko wygrywać. Nic bardziej mylnego. Betis Sevilla pokazał, że nikt łatwo punktów nie oddaje. W zakończonym przed paroma minutami spotkaniu gospodarze podzieli się z Los Merengues punktami, chociaż sensacja wisiała w powietrzu aż do 71'.
   Zaczęło się źle, bo już w 7' Real stracił gola. Królewscy z niedowierzaniem patrzyli na wynik wyświetlany na tablicy. Dopiero po kilku minutach otrząsnęli się na tyle, by móc cokolwiek zrobić. Niestety, ich wysiłki przypominały waleniem głową w mur. Betis był mocny, a to za sprawą swojego kapitana i bramkarza w jednej osobie - Adána. Młody Hiszpan co rusz to wyłapywał groźne dośrodkowania i strzały. Instynktownie bronił - wydawałoby się - beznadziejne przypadki. Skapitulował tylko raz, w 71', kiedy to James podał do Karima, a ten bez najmniejszych skrupułów pokonał byłego klubowego kolegę.
   Królewscy poczuli krew i rzucili się do ataków. Betis cofnął się do defensywy, choć w ostatnich kilku minutach zrobiło się gorąco pod bramką Navasa. Ostatecznie jednak skończyło się na wyniku 1:1 i Real powinien się cieszyć, że udało im się wywieźć choć punkt. 

   Jak to było? A, tak: na kłopoty - Benzema. Francuz po raz kolejny pokazał, że jest w wyśmienitej formie strzeleckiej. Tym razem zdobył jednego gola, ale dającego Królewskim tak ważny i cenny punkt.

   Trzeci mecz pod wodzą Zizou wypadł na remis, jednak trzeba pochwalić Francuza za to, że reagował na zmiany zachodzące na boisku. Czy Real wygrałby to spotkanie, gdyby trener miał większe doświadczenie? Pytanie otwarte.
   James Rodríguez - jeśli ostatnio pojawiał się w mediach, to tylko z powodu rzekomego konfliktu i niesportowego trybu życia. Tymczasem w spotkaniu z Betisem spędził na boisku 80' i pokazał się z pozytywnej strony.

Skład Realu: Navas - Danilo (64' Carvajal), Pepe, Varane, Marcelo - Modrić, Kroos, Isco, James (80' Jesé) - Benzema, Ronaldo
 

Komentarze