o mały włos

   Real Madrid pod wodzą Zizou wciąż zwycięski, ale mało brakowało, by Królewscy nie wywieźli kompletu punktów z Granady. Może to i nie potęga w stylu Manchesteru United, Juventusu, czy BVB, ale swoje zrobiła - znaczy - utrudniła Królewskim życie.
   Jak zwykle zaczęło się dobrze. Real jako pierwszy wyszedł na prowadzenie. Wprawdzie było to dopiero w 30' spotkania, ale grunt, że to Los Blancos pokonali bramkarza gospodarzy a nie na odwrót. Tak, czy siak, strzelcem gola został nie kto inny jak Benzema. O, tak, Francuz jest w wybornej formie strzeleckiej.
   W 60' wyrównał El Arabi. Królewscy po raz kolejny pokazali swoją niemoc, a wręcz piłkarską indolencję. Zamiast pójść za ciosem i strzelić rywalowi kolejnego gola albo i dwa, dali się zepchnąć do defensywy, co się skończyło jak się skończyło. Gdzie w tym czasie był Cristiano Ronaldo? Nie wiem. Znowu był niewidoczny i nieskuteczny. Patrząc na niego nie sposób nie myśleć o kontuzjowanym Walijczyku. Dla jednych Bale będzie gwiazdą o nieco mniejszym formacie niż Portugalczyk, dla innych porównywalną, a jeszcze inni powiedzą, że nawet większą, ale fakty są takie, że zdrowy Bale daje w tym sezonie więcej niż chimeryczny CR7. Co z tego, że Ronaldo strzelił w jednym meczu aż 5 goli, skoro w następnych nie trafił ani razu.
   Jak się strzela, a raczej jak się wykorzystuje okazje, pokazał dyrygent Modrić. Chorwat wykorzystał podanie Kovačića, który zameldował się na boisku w 78' (zmienił Isco) i strzelił na 2:1 dla Realu. Była 85' meczu, ale sympatycy Los Blancos jeszcze nie mogli odetchnąć z ulgą. Zrobili to dopiero, gdy zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego.
   Trzy punkty cieszą zawsze i wszędzie, ale gra... Gra ciągle pozostawia wiele do życzenia. Widać poprawę w stosunku do tego co było, ale patrząc na to jak ta drużyna grała za Ancelottiego a jak gra teraz.... To niesamowite jak dobrze naoliwiona maszynka się zacięła i nie może wrócić na właściwe tory. Oby to tylko nastąpiło jak najszybciej, bo bardziej wymagający rywal obnaży wszystkie mankamenty i braki i... 
Benzema - na niego zawsze można liczyć.
Tym razem to Modrić uratował Królewskim 3 punkty.
Ronaldo - stara się, ale w jego przypadku to trochę za mało.

Skład Realu: Navas- Carvajal (86' Nacho), Varane, Ramos, Marcelo - Kroos, Modrić, Isco (78' Kovačić), James (61' Jesé) - Benzema, Ronaldo

Komentarze