Smoki wracają do domu

   Jak powiedział Bale: "To nie starcie Bale - Ronaldo, a Walia - Portugalia". Miał rację, ale oczy kibiców i tak były skierowane przede wszystkim na tę dwójkę zawodników Realu Madrid.
    Teoretycznie przed tym meczem szanse obu zespołów na awans do finału wynosiły po połowie. Na korzyść Walii przemawiało to, że jej piłkarze nie musieli grać dwa razy z rzędu po 120 minut, a i w przeciwieństwie do rywali mieli stanowić zespół a nie zbiór indywidualności. Z kolei za Portugalczykami przemawiało większe turniejowe doświadczenie i piłkarze o wielkich umiejętnościach.
    Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0. Obie jedenastki najwyraźniej postanowiły się wzajemnie wybadać, a konkretne ciosy wyprowadzić dopiero po przerwie. 
    Pięć minut po wznowieniu gry Cristiano Ronaldo pokazał dlaczego jest wielki. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, CR7 najwyżej wyskakuje do piłki i precyzyjnym strzałem głową posyła ją do siatki. 1:0 dla Portugalii!
   180 sekund później zrobiło się już 2:0. Tym razem gola zdobył Nani, a asystą popisał się Ronaldo. 
   Walijczycy mimo wszystko nie załamali się i szukali swojej szansy, ale to Portugalia była bliższa strzelenia kolejnych goli. Bardzo niewiele zabrakło CR7: piłka po jego strzale ledwie o centymetry przeleciała nad poprzeczką, a jego strzał z ostrego kąta mógł zaskoczyć. Zaskoczyć mogła też bomba Bale'a. Walijczyk huknął zza pola karnego, ale portugalski bramkarz był na posterunku.
   Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:0, ale Walia nie ma się czego wstydzić. To może i nie był ich najlepszy mecz, ale dali z siebie wszystko i zaszli znacznie dalej niż ktokolwiek mógł się przed Euro spodziewać. A Portugalia? Była drużyną lepszą, miała więcej okazji do podwyższenia wyniku i wreszcie wygrała dwoma bramkami. Jest w finale, a przecież to liczy się najbardziej i o tym będzie się pamiętać.

Komentarze