sparing BVB i zabójcza końcówka Realu

   Jak łatwa i przyjemna wygrana BVB z Legią była do przewidzenia, tak chyba nikt się nie spodziewał, że Sporting sprawi Królewskim aż takie problemy. Ale po kolei.
   Mecz ze Sportingiem był wyjątkowy dla Cristiano Ronaldo, który reprezentował zielone barwy w latach 1997 - 2003. Portugalczyk z dużym szacunkiem wypowiadał się o byłym klubie, w którym stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki na międzynarodowej arenie i, z którego wyruszył na podbój Europy. 
   Sentymenty sentymentami, na boisku nie było już kurtuazji a walka o cenne 3 punkty. Tyle, że do wygranej potrzebne były gole, a z tym już był problem. I to momentami naprawdę duży. Do 48' gra Realu wyglądała jako tako, po stracie gola - tragedia. Królewscy robili co mogli, żeby odrobić straty, ale bardziej przypominali zagubionych we mgle chłopców niż najlepszych piłkarzy w Europie.
   Obserwujący te zmagania Zidane miał ciężki orzech do zgryzienia: kogo zmienić, żeby było lepiej? Najlepiej mało produktywnych Bale'a i Benzemę. Za dwóch wymienionych wskoczyli w 67' i 68' Lucas Vázquez i Morata. Lepiej? Niekoniecznie. Wprawdzie ten pierwszy okazał się małym motorkiem napędowym, ale dalej było ciężko, a nawet bardzo ciężko, ale od czego jest Cristiano Ronaldo?   Wprawdzie Portugalczyk zmarnował w 83' wyśmienitą okazję (trafił w słupek), ale zrehabilitował się kilka minut później. W 89' podszedł do rzutu wolnego, strzelił, a jego kolega z reprezentacji - Rui Patrício - mógł tylko wyciągnąć piłkę z siatki. 1:1! A więc Real wraca do gry.
   I jak część "kibiców" zaczęła opuszczać stadion pogodzona z myślą, że mecz zakończy się remisem, tak tacy James (zmienił Kroosa w 77') i Morata nie mogli. Pierwszy dograł, a drugi wykończył i Królewscy rzutem na taśmę, w 95', zapewnili sobie zwycięstwo i jakże cenne 3 punkty! 
   Wprawdzie Real wygrał ze Sportingiem 2:1, ale liderem jest BVB, która rozbiła w Warszawie Legię aż 6:0.

Komentarze