mecz przy pustych trybunach

  Hiszpańska Marca w nawiązaniu do pustego stadionu Legii apelowała do piłkarzy Realu: wypełnijcie ten stadion golami. I w pewnym sensie tak się stało, choć Hiszpanie i kibice Realu woleliby, żeby to tylko goście strzelali bramki.
   Real Madrid sensacyjnie zremisował z Legią 3:3, ale jeszcze gorsza od końcowego wyniku jest świadomość, że Królewscy prowadzili 2:0, remisowali 2:2, przegrywali 3:2 i ogromnym wysiłkiem plus odrobiną cudu ostatecznie doprowadzili do remisu. A do tego ich gra pozostawiała wiele do życzenia. Naprawdę, już dawno nie widziałam tak słabego i rozkojarzonego Realu. Inna sprawa, że pierwszy mecz wygrali aż 5:1, a po 35 minutach prowadzili 2:0, z czego Bale pierwszą bramkę zdobył już w pierwszej minucie. Zblazowani i znudzeni pewnie myśleli, że skończy się na ich wysokim zwycięstwie, że Legia położy się przed nimi i z pokorą będzie przyjmować kolejne ciosy, że Ronaldo wreszcie dobije do setki goli w CL, że pobawią się przy pustych trybunach jak na jednym ze swoich sparingów. A tu taka niespodzianka. Zimny prysznic.
   Na pewno byłoby lepiej, gdyby Królewscy wykorzystali wszystkie nadarzające się okazje, a Ronaldo miał lepiej ustawiony celownik. Portugalczyk jest jak chimera: raz gra lepiej i strzela, a raz gorzej i pudło goni pudło. Dzisiaj niestety była ta druga opcja. 
  Na obronę można też dodać, że ostatnimi czasy Królewskim posypała się obrona. I to też było dzisiaj widać. Brak Marcelo, Ramosa, czy Pepe, a także kreującego grę Modricia był widoczny. Do podstawowego składu wskoczył za to (niespodziewanie?) Morata. Wspólnie z BBC miał stanowić zagrożenie, ale bardziej chyba przeszkadzał i nie za bardzo wiedział gdzie ma grać. 
   Koniec końców wyszło jak wyszło. Miały być 3 punkty, został 1. Do końca fazy grupowej zostały dwie kolejki. Inna opcja jak wygrana nie wchodzi w grę.

Skład Realu:
Navas - Carvajal, Nacho, Varane, Coentrão (77' Asensio) - Kroos, Kovačić - Bale, Ronaldo, Benzema (65' Vázquez), Morata (85' Mariano)

Komentarze