Transformers: Ostatni Rycerz

   Jeśli wierzyć zapewnieniom reżysera, to ostatni film o przygodach Transformers. I całe szczęście, bo jak jeszcze dwie pierwsze części trzymały jako tako pewien poziom, tak trójka zaczynała się dłużyć, a czwórka była po prostu tragedią. Tak bezsensowna, nudna, głupia, absurdalna i irracjonalna, że wydawałoby się, że część piąta już nie powstanie. A jednak. I jak we wcześniejszych odsłonach nie brakowało absurdu, tak tutaj zostały (chyba) pokonane ostatnie granice. Autoboty i Rycerze Okrągłego Stołu? Takie rzeczy chyba tylko u Michaela Baye'a, reżysera serii. I aż szczęka opada, gdy się widzi na ekranie tak znakomitego aktora jak Anthony Hopkins.
   O czym właściwie jest ten film? W skrócie można napisać, że ludzie i Transformery toczą ze sobą wojnę. Optimus Prime odszedł, a ludzkość może jedynie uratować grupka nieoczekiwanych sprzymierzeńców: Cade Yeager, sir Edmund Burton, Vivian Wembley oraz Bumblebee. 
   Jakieś plusy? Tylko i wyłącznie efekty specjalne, które od samego początku serii były jakimiś atutami.

Komentarze