Koniec sezonu!

   Jak ten czas szybko zleciał. To już ostatnia kolejka ligi hiszpańskiej. Real Madrid zremisował z Villarreal na wyjeździe 2:2 chociaż prowadził 2:0, a wyrównującą bramkę stracił - jakżeby inaczej - tuż przed końcem spotkania. O wiele lepiej wyszło pożegnanie Królewskich z kibicami na własnym stadionie. W poprzedniej kolejce Real ograł na Bernabeu Celtę aż 6:0, a dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Bale.
   Walijczyk zdobył bramkę także dzisiaj i była to bramka otwierająca wynik spotkania. Miało to miejsce w 11'. Na 2:0 podwyższył w 32' niezawodny i wracający po kontuzji Cristiano Ronaldo. Później strzelali tylko gospodarze. Najpierw w 71' Roger zdobył bramkę kontaktową, a w 85' Castillejo sprawił, że stadion eksplodował z radości.
   Co warto zapamiętać z tego meczu? Chyba przede wszystkim to, że w bramce Realu zadebiutował syn trenera, czyli Luca Zidane, dla którego to był debiut w La Liga. Młody Francuz zanotował kilka parad, których nie powstydziliby się jego starsi koledzy z bramki. Poza tym Real zagrał tak jak Real w tym sezonie. Królewscy mieli zrywy, chociaż nie trudno było odnieść wrażenie, że myślami byli przy najważniejszym meczu sezonu, czyli przy finale CL w Kijowie.
   Ostatecznie Real zajął trzecie miejsce w lidze. 
   Średnio udany sezon zanotowała też Marsylia. OM w niezłym stylu awansowała do finału tegorocznej EL, gdzie zmierzyła się z Atletico i... Przegrała 0:3, czyli dokładnie tak samo jak w finale w 2009 roku. Różnica polega jedynie na tym, że tam rywalem była Valencia, a więc inny hiszpański zespół.
   A w Ligue 1? Gdyby nie kilka dość niefortunnych wpadek, to i miejsce byłoby wyższe, a tak czwarte (ze stratą jednego punktu do trzeciego OL i 3 punkty do drugiego AS Monaco), dające prawo do gry w... EL. Będzie więc okazja do rehabilitacji. 
   W niewiele lepszych humorach sezon kończy AC Milan. Co prawda Włosi swój ostatni mecz rozegrają jutro, ale bez względu na to i tak nie zajmą wyższej lokaty. Na chwilę obecną są na miejscu numer 6 i mają ledwie punkt przewagi nad siódmą Atalantą. Nawet jeśli przegrają z Fiorentiną, a Atalanta wygra, to i tak czeka ich gra w EL. 
   W tegorocznej edycji EL grali w kratkę. Dobre mecze przeplatali z gorszymi, a nawet jak im specjalnie nie szło, to rywale grali jeszcze gorzej albo mieli szczęście. Do czasu. Odpadli w 1/8 po dwumeczu z Arsenalem. 

Komentarze