Bezbarwna Europa

   Kolejny dzień Mundialu i kolejne trzy mecze, a w każdym ekipa ze Starego Świata. Zacznijmy od meczu Szwedów z Koreą (1:0). Trzy Korony długo męczyły się z rywalem. Pierwsza połowa w ich wykonaniu to istna katorga - nic nie wychodziło. Jak dochodzili do sytuacji strzeleckich, to pudłowali raz za razem. Szwedzi nie mają klasycznego napastnika i to niestety było widać. 
   Korea nie ustępowała, przyciskała, starała się, ale od szwedzkiego ataku lepiej funkcjonowała obrona. A frustracja rosła. Statystyka pokazuje, że Szwedzi dopuścili się 20 fauli, a rywale 23. Trudno będzie pobić ten rekord.
   Aż do 65' zanosiło się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, bo ani jedna, ani druga strona nie potrafiły zdobyć choć jednej bramki. Wtedy to Szwedzi dostali rzut karny, który pewnie wykorzystał Granqvist, i który powinien podziękować sędziom obsługującym VAR, bo bez ich sugestii główny nie obejrzałby powtórki na ekranie i nie podyktowałby 11.
   Zdobyta/stracona bramka nie przyniosła zmian w grze jednych i drugich. To było nudne spotkanie. I nie ma co się dziwić, że 56% Szwedów nie wierzy w wyjście z grupy swoich zawodników.

   O wiele więcej emocji dostarczyło spotkanie Belgii z debiutującą na Mundialu Panamą (3:0), choć na pierwszą bramkę trzeba było czekać do 47'. Jej autorem został Mertens. Później dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Lukaku. Najpierw w 69', a potem w 75'. 
   Panama? Zawodnicy tego kraju może i by chcieli, ale w starciu z rozpędzonymi Czerwonym Diabłami mieli niewiele do powiedzenia. Sukcesem dla nich był już sam awans na Mundial kosztem Amerykanów. Generalnie nie stanowili wielkiego wyzwania dla rywali, choć parę razy zmusili Courtois do interwencji.


   Ostatnią parę stanowiła Tunezja z Anglią (1:2). Początek spotkania to ofensywa Anglików połączona z rażącą nieskutecznością. Dopiero w 11' Kane pokonał bramkarza rywali i wyprowadził Anglików na prowadzenie. 
   Niedługo potem bramkarz Tunezyjczyków musiał opuścić boisko. Interweniując, a później upadając uszkodził bark. Dla bramkarza to dramat. Schodząc nie ukrywał łez.
   Tunezyjczycy odpowiedzieli w 35', kiedy to Sassi wykorzystał rzut karny. Anglicy w dalszym ciągu razili nieskutecznością. Jeśli tak ma wyglądać jeden z pretendentów do tytułu mistrzowskiego... Zwycięstwo dał Wyspiarzom kapitan, czyli Harry Kane. To było już w doliczonym czasie gry i trzeba przyznać, że rywale sami są sobie winni. Niepilnowany Kane w polu karnym równa się stracie gola. 

Komentarze