Czerwona kartka!

   W przedostatnim meczu pierwszej rundy zobaczyliśmy czerwoną kartkę. Już w 3' wyleciał z boiska Carlos Sanchez, a jego Kolumbia przegrała z Japonią 1:2.
   Kolumbijczyk w beznadziejny sposób osłabił swój zespół. Japończycy wyszli z kontrą, a on zamiast w normalny sposób wybić piłkę, wyciągnął rękę. I to w polu karnym. Decyzja sędziego mogła więc być tylko jedna: rzut karny dla rywali i czerwona kartka dla idioty. Na nic zdały się protesty Kolumbijczyków, sędzia pozostał nieugięty, chociaż w świetle nowych przepisów powinien pokazać żółtą a nie czerwoną kartkę. Cóż... Za głupotę się płaci. Do piłki podszedł Kagawa i... Ospina bez szans. Szósta minuta i 1:0 dla Japonii.
   Mimo niekorzystnego wyniku i straty jednego zawodnika, Kolumbia nie załamała się. Zawodnicy tego kraju dość szybko pozbierali się i załatali lukę w składzie. Może i grali w 10, ale do końca pierwszej połowy nie było tego widać. Atakowali, bardzo im zależało na wyrównaniu. I w 39' dopięli swego. Otrzymali rzut wolny, a Quintero płasko, po ziemi posłał piłkę do siatki. Nietypowy rzut wolny, ale za to jaki efekt końcowy!
   Po zmianie stron Kolumbia siadła. Japończycy wreszcie zaczęli wykorzystywać to, że grali z przewagą. Zaczęli dominować w każdym aspekcie, zaś Kolumbijczycy mieli tylko przebłyski. Ale co się dziwić, skoro niemal od samego początku grali w osłabieniu? 
   W 73' Osako pokonał Ospinę i Japonia znowu wyszła na prowadzenie. Podrażniona Kolumbia nie zamierzała składać broni, ale miała coraz mniej sił i czasu. Szkoda, bo gdyby nie ta czerwona kartka, to mogliby nawet wygrać to spotkanie.

Komentarze