Cieszmy się!

   Kolejny dziwny mecz z Królewskimi z Madrytu w roli głównej. Tym razem miejscem akcji był stadion Valladolid. Zaczęło się od tego, że na stadionie zgasły światła - awaria. Piłkarze rozgrzewali się niemal po ciemku. Potem gospodarze otrzymali rzut karny, który jednak nie został zamieniony na gola, ale nie dlatego, że Courtois go obronił, lecz dlatego, że wykonujący 11 zawodnik fatalnie spudłował - posłał futbolówkę ponad bramką.
   Później było dziwnie i jeszcze dziwniej, gdyż zarówno pierwszy, jak i drugi gol dla Valladolid nie został uznany. Obydwa padły ze spalonego. Tyle pożytku z VAR. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze... W 29' gospodarze wreszcie mogli cieszyć się z prawidłowo zdobytej bramki. Radość ta nie trwała jednak długo, bo już 5 minut później Varane wykorzystał zamieszanie podbramkowe i z bliskiej odległości doprowadził do wyrównania. Dziwny ten gol, ale jak najbardziej prawidłowy. Do przerwy widniał więc wynik 1:1.
   A po przerwie... W 51' kapitan Benzema pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Odriozoli, zaś w 59' już głową pokonał bramkarza rywali.
   W 79' z boiska wyleciał Casemiro, ale raz, że Valladolid nie wykorzystał tej przewagi, a dwa, że Real nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Czwartego gola dla Los Blancos zdobył Modrić, a miało to miejsce w 85'.
   Real może więc dopisać 3 punkty, ale czy to uchroni trenera przed dymisją? Mówi się, że Solari już jutro może wylecieć, a na jego miejsce przyjść Mourinho, który pozostaje bez zajęcia odkąd go wykopali z ManUtd.
   Osobiście nie przekonuje mnie ta opcja. Zostawiłabym trenera do końca sezonu, a od czerwca niech ktoś inny zacznie swoje rządy. Najpewniej od czystki.

Komentarze