Jeden Benzema to stanowczo za mało

   Spotkanie Leganes - Real Madrid zostało rozegrane w... poniedziałek. Ludzie odpowiedzialni za ustawianie kalendarza tłumaczyli to tym, że skoro niektóre drużyny nie grają w środku tygodnia w europejskich pucharach, to mogą grać właśnie w poniedziałki. Okey, Real spełnia powyższy warunek, ale jak w poprzednim sezonie etatowa święta katalońska krowa też odpadła z europejskich rozgrywek i też mogłaby rozgrywać swoje mecze w poniedziałki, to jakoś nie było tematu. Widać, że katalońska święta krowa jest traktowana inaczej niż pozostałe zespoły ligi. Nie pierwszy raz zresztą. Nic nowego.
    A wracając do głównego tematu... Pierwsza połowa to klasyka w wykonaniu Królewskich: utrzymywanie się przy piłce i brak konkretów w postaci rozegrania czy kreowania gry. Skutek? Jak zwykle łatwy do przewidzenia: gospodarze wyszli na prowadzenie. Wprawdzie dopiero w 45', na chwilę przed gwizdkiem, ale gol to gol. 
    Po zmianie stron Real wyglądał nieco lepiej, aczkolwiek gra gości wciąż pozostawiała wiele do życzenia. Wprawdzie wyrównanie nastąpiło dość szybko, bo już w 51', ale to dalej nie jest Real z prawdziwego zdarzenia. A najgorsze, że trudno doszukiwać się pozytywów. W zasadzie jedynie Benzema jest tym, komu chce się grać i ciągnąć wózek, o którym swego czasu było głośno. Reszta? Miewa przebłyski, ale to jest stanowczo za mało. Chęci może i są, zaangażowanie niby też, ale jak przychodzi co do czego... Taki Bale wchodzi z ławki rezerwowych, ale nie potrafi zrobić różnicy na boisku. O czym więc to świadczy?

Skład Realu: 

Navas - Carvajal, Varane, Nacho, Marcelo -Modrić, Casemiro, Valverde - Asensio (81' Bale), Benzema, Isco (77' Lucas)

Komentarze