Jeszcze żyjemy!

     Po tym jak święta katalońska krowa straciła punkty z Levante (3:3), istniał cień szansy, że Atletico zgubi swoje. Tak się jednak nie stało. Atleti wygrało z Realem Sociedad 2:1 i jeśli Real Madrid nie chciał ostatecznie pogrzebać szansy na mistrzostwo, to musiał wygrać z Granadą. Królewscy pokonali rywali 1:4 i wciąż się liczą w walce o tytuł, chociaż to podopieczni Simeone prowadzą z przewagą 2 punktów, a do końca zostały ledwie 2 kolejki. 

    Królewscy wyszli na prowadzenie w 17' za sprawą Modricia. W 45' podwyższył Rodrygo, który razem z Vinnim miał wspomagać w ataku Karima. A skoro jesteśmy przy ataku, to warto wspomnieć, że Zidane znowu namieszał w wyjściowej jedenastce. Z powodu braków w obronie, obok Militao i Nacho pojawili się Marvin Park i Miguel Gutiérrez. Ten drugi rozegrał całe spotkanie, zaś ten pierwszy zszedł już po 45', a na jego miejsce wskoczył Odriozola, który w ostatnim czasie grywa więcej niż przez resztę sezonu. Ot, braki kadrowe. 

    W 62' Zidane przeprowadził potrójną zmianę i tak za Rodrygo, Valverde i Vinni'ego weszli Asensio, Isco i Hazard. Zmiana pomogła średnio, a skutek był taki, że w 71' Granada zdobyła kontaktowego gola. Przez moment zrobiło się gorąco, bądź co bądź, Real potrafił się w takich sytuacjach gubić i tracić kolejne gole, a w konsekwencji punkty. Nie tym razem. W 75' Odriozola zdobył trzecią bramkę dla Los Blancos, a minutę później na listę strzelców wpisał się także Benzema. Aż chce się napisać: nareszcie! 

    Granada straciła chęci do gry? Nic z tych rzeczy! Courtois może i nie miał dzisiaj wielkiej pracy do wykonania, ale w samej końcówce spisał się jak trzeba, czyli uchronił zespół przed stratą kolejnej bramki. 

    Warto jeszcze odnotować, że zaraz po tym jak Karim strzelił czwartego gola dla Los Blancos, Zidane postanowił wpuścić za niego Mariano. Nie miało to jednak żadnego znaczenia dla reszty spotkania. Real wygrał w pełni zasłużenie i zgarnął cenne 3 punkty. Tyle. I aż tyle.

Komentarze