Benzema!!!

     Mecz Francja - Szwajcaria (3:3 d, 4:5 k) to nic innego jak spotkanie starych znajomych. Znają się, oj znają. Grają ze sobą jak nie w eliminacjach do EURO / Mistrzostw Świata, to w fazie grupowej albo później. 

    To spotkanie zaczęło się źle dla Trójkolorowych, bo już w 15' Seferović pokonał Llorisa. Akcja praktycznie z niczego, nieco przypadkowa, ale zakończona sukcesem. Francja zdziwiona, próbowała zmienić obraz gry, ale więcej w tym było niedokładności, braku ładu i składu niż pozytywów. 0:1 do przerwy to zaskoczenie, ale patrząc na to jak grała Francja w tych pierwszych 45 minutach, było to zrozumiałe.

    Po przerwie Deschamps zmienił beznadziejnego Lenglet, a wpuścił Comana. Zmiana zawodnika wpłynęła na zmianę ustawienia Trójkolorowych. Pomogło, choć w 52' Szwajcarzy otrzymali rzut karny. Do piłki podszedł Rodríguez i... Lloris obronił! A chwilę później nastąpiły dwie minuty, które zmieniły wszystko.

    W 57' Karim po raz pierwszy, a w 59' po raz drugi i Francja wyszła na prowadzenie! To jest 9! To jest napastnik! To jest lider z prawdziwego zdarzenia. Przy pierwszej bramce zagrał piłkę tak, jak to miał w zwyczaju grając w Realu, a więc z finezją czy wręcz nonszalancją zarezerwowaną dla największych, a przy drugiej trafił głową z najbliższej odległości. WOW.

    W 75' na 3:1 podwyższył Pogba. Helweci odpowiedzieli w 81'. Llorisa po raz drugi pokonał Seferović. Skandal, ale czasem tak bywa. Podrażniona Francja ruszyła po więcej. Tymczasem Gavranović w 85' i Lloris znowu musiał wyciągać piłkę z siatki. Na szczęście dla niego i pozostałych Trójkolorowych Szwajcar był na spalonym i gol nie został uznany. Uff.

    W 90' Gavranović ponownie pokonał Llorisa i tym razem bramka została uznana. Ale gol. Francja w szoku. W jeszcze większym po tym, jak sędzia zagwizdał po raz ostatni i widmo dogrywki majaczącej na horyzoncie stało się faktem. Cholera.

    W 94' Giroud zastąpił Karima. Eh. 

    W pierwszej połowie dogrywki nic, a w drugiej Mbappe mógł pokazać, że jednak jest wielki. 110' meczu i... Zawodnik PSG wciąż bez gola na turnieju. Może gdyby nie grał tak samolubnie. Eh. Nie ma Karima, nie ma kto zdobywać goli? A, nie, to dotyczy Realu. A może też i obecnej reprezentacji? 113' meczu i Giroud... Nie, to jednak nie to. Karim, wróć. 

    W 119' Giroud głową i... Sommer! Będą karne? Będą. Koszmar!

    Szwajcaria zaczyna. 

Gavranović 1:0

Pogba 1:1

Schär 2:1

Giroud 2:2

Akanji 3:2

Thuram 3:3

Vargas 4:3 (Lloris miał to na dłoni)

Kimpembe 4:4

Mehmedi 5:4

Mbappe 5:4 - Sommer obronił!!!!

    Mbappe! Ty cholerny egoisto! I ty chcesz iść do Realu Madrid?! Zostań dożywotnio w PSG. Zostaw Real Madrid w spokoju. Real ma Benza. Nie potrzebuje ciebie.


    To z pewnością nie tak miało wyglądać. Po pasjonującej walce i niesamowitej pogoni Chorwacji, w 1/4 finału EURO melduje się Hiszpania. Eh. Chorwaci przegrali 3:5 po dogrywce, chociaż jeszcze do 85' przegrywali 1:3. Na 1:2 strzelił Oršić i to w 85', zaś w 92' wyrównał Pašalić i zszokowana Hiszpania musiała się szykować na dogrywkę.

    A w dogrywce to właśnie La Furia Roja zdobyła dwie kolejne bramki. Chorwaci bardzo chcieli i naprawdę się starali, ale mieli trochę pecha, bo piłka po ich strzała albo trafiła w hiszpańskiego bramkarza, albo obok bramki.

Komentarze