Nihil novi

     W ostatnim meczu grupy E Szwecja wygrała z Polską 3:2 i wygrała grupę. Polacy (tradycyjnie?) zajęli ostatnie miejsce, chociaż przed spotkaniem ze Szwedami mieli jeszcze szanse na korzystne rozstrzygnięcie. Marzenia Polaków szybko jednak zdeptał Forsberg, który już w 2' pokonał Szczęsnego. W 59' ten sam zawodnik podwyższył na 2:0 i... I wtedy Polacy stwierdzili, że nie mają absolutnie nic do stracenia i zaczęli grać. Inna sprawa, że Trzy Korony jeszcze przed tym meczem wiedziały, że tak czy inaczej mają zapewniony awans z grupy i po prostu odpuściły grę przy takim wyniku. 

    Polacy zdobyli kontaktowego gola w 61', a w 84' wyrównali na 2:2. Szwedzi trochę się wkurzyli. Ilekroć w przeszłości grali z Biało-Czerwonymi, to z nimi wygrywali. Teraz też chcieli nawiązać do tej tradycji. I to się udało. W 94' na 3:2 podwyższył Claesson. I było po meczu.

    Aha, Drewnialdo dwukrotnie nie trafił do pustej bramki z odległości... 30 cm. Dwukrotnie trafił w poprzeczkę. 

    W drugim spotkaniu tej grupy podrażniona Hiszpania rozbiła Słowację aż 5:0 i zajęła 2. miejsce. Dwukrotnie piłkę do własnej bramki skierowali przeciwnicy La Furia Roja. Najpierw bramkarz Słowaków - Dúbravka - w 30', a w 71' także Kucka. Ponadto bramki zdobyli Laporte w 45'+3, Sarabia w 56' i Ferran Torres w 67'. A Morata nie wykorzystał rzutu karnego. Ot, taki napastnik.

Komentarze