Grande Chiesa! Grande Italia!

     Italia! Italia! Italia! Italia pokonała Hiszpanię (1:1, 1:1 d, 4:2 k) i zagra w finale EURO! Super. Od patrzenia na nudną, bezbarwną i pozbawioną wyrazu Hiszpanię robi się niedobrze. Hiszpanie mieli więcej szczęścia jak umiejętności, że dostali się do tego etapu turnieju, a nazywanie Moraty super napastnikiem to kpina. Piłkarz o przeciętnych umiejętnościach, który zmienia barwy klubowe jak rękawiczki i, który sam nie wie którego klubu jest fanem od dziecka, powinien mieć zakaz noszenia 7 na plecach, bo przynosi wstyd. 

    Dość już o Hiszpanach, chociaż trzeba im oddać, że pierwsza połowa meczu należała do nich. Włosi długo budzili się z letargu, w który zapadli, ale jak się obudzili, to zrobili to, co powinni. Była 60', kiedy Chiesa wyprowadził swoich rodaków na prowadzenie. A wszystko zaczęło się od kontry Włochów - Donnarumma szybko wprowadził piłkę do gry, futbolówkę dostał Ciro, którego strzał został zablokowany, ale do piłki dopadł zawodnik Juventusu i... Unai Simón nie miał nic do gadania. 

    Włosi poczuli się silni i może aż za bardzo pewni siebie, bo jednak La Furia Roja potrafi się odgryźć. W 80' na 1:1 wyrównał Morata. Błąd ustawienia obrony, niepewność w działaniu i... Koszmar na jawie. W zasadzie na własne życzenie.

    Po 90' sędzia zarządził dogrywkę, w której bliscy wygranej byli Włosi, ale... Belotti! Spalony. Berardi! Spalony. I sędzia musiał zarządzić karne. Eh. Znowu. Niestety.

    Zaczęli Włosi.

Locatelli 0:0 (bramkarz obronił)

Olmo 0:0 (przestrzelił)

Belotti 1:0

Moreno 1:1

Bonucci 2:1

Thiago Alcántara 2:2

Bernardeschi 3:2

Morata 3:2 (jego beznadziejny strzał obronił Donnarumma)

Jorginho 4:2

Komentarze