złamane serce

     Real Madrid przyleciał na Majorkę w zdekompletowanym składzie. A ponieważ problemy lubią się kumulować w najmniej odpowiedniej chwili... Courtois doznał kontuzji na rozgrzewce przed meczem.... Do bramki wskoczył więc Łunin.

    Królewscy przegrali to spotkanie po samobójczym trafieniu Nacho w 13'. Nie, Real nie potrafił odpowiedzieć. Nie mam pojęcia co się stało z piłkarzami z Madrytu, ale ten mecz w ich wykonaniu był po prostu tragiczny. Brak Karima na boisku tego nie usprawiedliwia. Atak - przynajmniej na papierze - wyglądał dobrze, bo składał się z trio: Vinni - Rodrygo - Asensio. Trochę zastrzeżeń można by mieć do środka pola, ponieważ Carlo zdecydował się na inne trio niż zazwyczaj, a mianowicie: Ceballos - Tchouameni - Fede, ale to przecież też piłkarze z Top.

    W 57' sędzia odgwizdał karnego dla gości z Madrytu. Chwilę to trwało, ale do piłki podszedł Marco Asensio i... Nie ma gola! Bramkarz Mallorki obronił! Ale, ale, sędzia powinien zarządzić powtórzenie rzutu karnego, ponieważ w chwili, w której Marco podbiegał, ruszył także jeden z zawodników rywali, a nie powinien. Z drugiej strony sędzią meczu był Hernández Hernández, a na VAR - De Burgos Bengoetxea, więc czego się można było spodziewać? Real to przecież nie katalońska święta krowa. 

    A skąd wiemy, że jest bardzo, bardzo źle? Ancelotti wysyła na boisko najlepszych, jak Modrić, Kroos, Alaba... a nawet Mariano! 

    I co jeszcze wkurza w tym cholernym meczu? To, że niemal każdy zawodnik Los Blancos dostaje żółtą kartkę.

Komentarze