wymęczony remis

     Sevilla vs Real 1:1. Hm... powrót do ligowego grania po przerwie spowodowanej meczami eliminacyjnymi nie zawsze jest różowy. A Sevilla nigdy nie była gościnna. Zgromadzeni na Ramón Sánchez-Pizjuán kibice potrafią zgotować piekło, jednak w dzisiejszym meczu to sędzia przyprawiał kibiców Królewskich o zgrzytanie zębami. Nie od dziś wiadomo, że De Burgos Bengoetxea widzi tylko jedną drużynę i to akurat tę, która nosi bordowo-granatowe barwy. Trudno się więc dziwić, że sędziował jak sędziował. Norma. 

    Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, ale walki nie brakowało. Real przystąpił do tego spotkania jeszcze bez Ardy, który już uporał się z kontuzją, lecz wciąż potrzebuje nieco czasu, żeby złapać odpowiedni rytm. Być może Turek pojawi się na liście powołanych na Bragę. Zobaczymy. Za to w wyjściowej 11 Sevilli pojawił się były kapitan Realu - Sergio Ramos. A Ramos jak to Ramos, nogi nie odstawiał. Nawet, gdy chodziło o byłych kolegów z drużyny. 

    Pierwszy gol padł dopiero w 74'. Samobójcze trafienie zaliczył Alaba, ale nawet to nie podcięło Królewskim skrzydeł. Odpowiedź nastąpiła w 78', kiedy to Carvajal pokonał Nylanda. Później - paradoksalnie - to gospodarze mogli zdobyć jeszcze jednego gola. Na szczęście to się im nie udało.

    A duet Rodrygo - Vinni znowu nie zdał egzaminu. 

Komentarze