kolejny horror z happy end

     Spotkanie Real vs Almeria (3:2) można określić jednym słowem: wariactwo. Naprawdę. Ten mecz wyglądał mniej więcej tak. Gol! Błąd obrony Królewskich i Almeria już w 38 sekundzie wychodzi na prowadzenie. Kepa? Jakim cudem on gra w Realu Madrid? A później było tylko ciekawiej... Gol dla gości! A nie, jednak nie. Wcześniej był faul. Gol dla gospodarzy! A nie, jednak nie. Wcześniej był spalony. Nie, jednak bramka została uznana. Gol! To w końcu jest ten gol czy go nie ma? I po jaką cholerę jest ten VAR? Co oni wyprawiają? Real? Real! Grają tragicznie i dziwić się, że kibice gwiżdżą. A swoją drogą, nie pamiętam kiedy po raz ostatni kibice na Bernabeu gwizdali na swoich piłkarzy. Albo jeszcze to: karny dla Realu! Nie, chyba jednak nie... A jednak tak, karny! Powiedzieć, że na boisku dużo się działo, to jak nic nie powiedzieć. 

Nacho - Kapitan - pokazał kibicom puchar za Superpuchar Hiszpanii

    I tak, Real stracił gola już w 38 sekundzie spotkania. Błąd obrony, błąd bramkarza (tak, Kepa wrócił do bramki, ale nie zachwycił) i Almeria w 7 niebie. A Real? Klasyka, czyli walenie głową w mur. Nie, pierwsza połowa w ich wykonaniu była po prostu tragiczna. I tak, Almeria zasłużenie zdobyła drugiego gola w 43'. Real więc schodził do szatni przybity. A po zmianie stron... Ancelotti tym razem nie zwlekał ze zmianami. Po przerwie na boisku zameldowali się kolejno: Brahim (za Nacho), Fran Garcia (za Mendy) i Joselu (za Rodrygo). 3 zmiany już na początku 2. połowy? To też nie zdarza się zbyt często. Wreszcie w 56' Real otrzymał rzut karny, który wykorzystał Bellingham. Fajnie, to już kolejny wykorzystany karny. Wreszcie jakiś progres. W 67' na 2:2 podwyższył Vinni, a w 99' Carva zapewnił Królewskim 3 punkty. Uff. Ale wcześniej oczywiście kibice przeżyli prawdziwy rollercoaster z sędzią w roli głównej i pytaniami: jest ta bramka czy jej nie ma???

Komentarze