a miało być miło

     Real do starcia z Rayo przystąpił bez kilku kluczowych zawodników, co już w tym sezonie nie powinno nikogo dziwić. Na miejsce Bellinghama ponownie wskoczył Brahim i uczciwie trzeba przyznać, że chłopak wykorzystuje swoje szanse. Może grać mało, ale zawsze daje z siebie wszystko. Tak, Brahim jest bez wątpienia jednym z tych, którzy ciągną ten wózek i nie robią z tego powodu żadnych problemów. Prawda, Marco?

    Spotkanie na Estadio de Vallecas zaczęło się dobrze, bo już w 3' Joselu wpisał się na listę strzelców, aczkolwiek zrobiło się małe zamieszanie z golem: uznać go, czy nie? Spalony czy jednak nie? Chwilę to trwało, ale ostatecznie sędzia gola uznał. Niestety Rayo wyrównało jeszcze przed przerwą. W 27' stary znajomy Królewskich, czyli De Tomás - wykorzystał rzut karny. Łunin nie miał za wiele do powiedzenia. A swoją drogą... To już definitywny koniec Kepa w bramce Królewskich? 

    Druga połowa nie przyniosła nam więcej goli, aczkolwiek emocji jako takich nie brakowało. W 87' na boisku pojawił się Arda. Turek zastąpił Modricia i przy całym szacunku dla Chorwata, ale Arda powinien się pojawić na boisku wcześniej. 

    W 95' drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Carva i nie dość, że Real kończył to spotkanie w osłabieniu, to jeszcze Carva będzie pauzować w następnym spotkaniu. Z Sevilla. Aha, Camavinga także obejrzał żółty kartonik i także będzie pauzować... Oj, nie dość, że Real ma problemy ze złożeniem defensywy, to jeszcze teraz ucierpiał środek pola. Super. A ponoć nieszczęścia lubią chodzić parami. 

Komentarze