mecz na szczycie

    Mecz na szczycie, czyli Real Madrid vs Girona (4:0). Ujmę to tak: goście powinni się cieszyć, że Królewscy strzelili im tylko 4 bramki, bo powinni znacznie więcej. To najmniejszy możliwy wymiar kary, tym bardziej, że jeszcze w ostatnich minutach Joselu mógł podwyższyć z karnego, ale... Nie rozumiem tego. Niby zawodnicy codziennie trenują i niby ćwiczą także stałe fragmenty gry, w tym rzuty karne, a jak przychodzi co do czego, to nie potrafią ich wykorzystać. To jest dopiero zagadka. 

    Okay. Już w 6' spotkania Vinni pokazał, że Real Girony się nie boi i będzie walczyć. Nie tylko o kolejne 3 punkty, ale przede wszystkim o zwiększenie przewagi nad wiceliderem. W 35' Bellingham podwyższył na 2:0 i goście tak naprawdę mieli niewiele do powiedzenia. 
    W 54' Bellingham po raz drugi. WOW. Anglik to fenomen. Ma już 20 goli na koncie. A ma dopiero 20 lat i to jego pierwszy sezon w Realu. Fenomen. Po prostu fenomen.
    W 61' Rodrygo podwyższył na 4:0 i nic dziwnego, że Carlo zdecydował się na kilka zmian. W 78' na boisku zameldował się Arda, który zastąpił Vinni. W 90' Turek wywalczył rzut karny, do wykonania którego podszedł właśnie Joselu i... przestrzelił. Ludzie... A może trzeba było zostawić 11 temu najmłodszemu i zobaczyć? 

Komentarze