ani dobrze, ani źle

     W pierwszym meczu 1/4 CL Real zremisował z Manchester City 3:3. To było bardzo wyrównane spotkanie, a przed rewanżem w Anglii żadna z drużyn nie jest ani bliżej, ani dalej awansu do 1/2 CL. O wszystkim zadecyduje więc spotkanie numer dwa. 

    Mecz źle się zaczął dla Królewskich. Ledwie pierwsza minuta i Tchouameni (który zastąpił Nacho w obronie) zobaczył żółty kartonik. W następnej minucie City wyszło na prowadzenie (gola zdobył Bernardo Silva). Na Bernabeu lekkie niedowierzanie. Ale Real to Real. W 12' Camavinga huknął tak, że Ortega nie miał nic do powiedzenia. Wprawdzie gol ostatecznie został zaliczony jako samobój Rúben Dias, ale... należał się Los Blancos. W 14' Real wyszedł na prowadzenie za sprawą Rodrygo. Brazylijczyk lubi strzelać City i strzela wtedy, kiedy drużyna najbardziej tego potrzebuje. Gol nie tylko pozwolił złapać oddech, ale też nieco uspokoił grę, chociaż City dalej było groźne. Nie mniej jednak do przerwy więcej goli nie padło. 

    W 66' Foden pokonał Łunina i znowu mieliśmy remis. A w 71' Gvardiol sprawił, że Bernabeu znowu umilkło. Na krótką chwilę, bo już w 79' Fede sprawił, że na tablicy wyników zrobiło się 3:3. I jak Real, jak i City jeszcze próbowały przechylić szalę na swoją korzyść, tak więcej goli już nie padło. 

Komentarze