Kibicowanie Olympique Marsylia jest niczym przejażdżka kolejką wysokogórską - raz na górze, raz na dole. Nigdy nie wiesz jak się skończy dane spotkanie i, czy mimo prowadzenia, ekipa z Marsylii dowiezie zwycięstwo do końca. Bo często mają z tym problem. A już największy, kiedy grają na wyjeździe. Tak jak choćby w dzisiejszym spotkaniu z Niceą.
Pierwsza połowa meczu to swoista uczta dla kibica - akcja za akcją, szybkie tempo rozgrywania piłki, kilka niezłych okazji do zdobycia gola. Gole nie padły, ale widowisko mimo to i tak było świetne. Można więc się było spodziewać, że po przerwie będzie podobnie, a może i lepiej, bo piłka być może zechce zatrzepotać w siatce. Najlepiej dla OM, oczywiście. Ale niestety. W 47' Genevois daje prowadzenie ekipie gospodarzy. W 73' Hult podwyższa na 2:0, co nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że od 54' Nicea gra w 10 po czerwonej kartce dla Gomisa. Nic tylko załamać ręce, ale to cała Marsylia, można napisać.
W 77' cudowną bramkę zdobył Thauvin. Kiedy już się wydawało, że obrońca zepchnie go w bok i piłka zatrzepocze w bocznej siatce, ten tak strzelił z ostrego kąta, że trafił. 2:1 i Marsylia wraca do gry. Ostatnie minuty spotkania bezapelacyjnie należały do gości. Mogli wyrównać albo nawet i wygrać to spotkanie, ale...
W przypadku Marsylii zawsze jest jakieś ale. Grają chyba najlepszy, najprzyjemniejszy dla oka futbol w całej Ligue 1, ale nie zawsze potrafią narzucić swój styl gry. Mają kilku znakomitych piłkarzy, jak choćby Thauvin, który za kilka dni będzie obchodzić swojej 22 urodziny, ale jak jeden mecz rozgrywają kapitalnie, tak przy kolejnym są cieniem samego siebie. Przykład? Znowu Thauvin. Chłopak ma przed sobą świetlaną przyszłość, chwilami wznosi się na wyżyny perfekcjonizmu, ale czasami wdaje się w niepotrzebne dryblingi i wydaje się, że gra z pewną dozą nonszalancji. Mimo wszystko ma na swoim koncie już 5 goli. Nieźle.
Co dalej? A, tak - gra na wyjeździe. W tym sezonie to dla OM prawdziwa udręka. Przegrali już m.in. z PSG, Monaco, OL, a teraz do tej listy dołącza Nicea. Z drugiej strony Stade Velodrome jest ich twierdzą. Wygrali u siebie 10 spotkań, a co najważniejsze, te najważniejsze mecze z potęgami rozegrają także w domu, co może się okazać kluczowe dla pozycji w tabeli.
Mają świetnego trenera - Bielsę, ale jeszcze nie wiadomo czy zostanie na przyszły rok. Wprawdzie podpisał kontrakt na 2 lata, lecz po sezonie obie strony mogą go rozwiązać. Oby nie. Może nie zawsze to widać, ale dał OM świeżość. Okey, odpadli z ligowych pucharów i nie grają w Europie, toteż w lidze mogliby prezentować się lepiej, a przynajmniej równiej, ale... PSG i Monaco też złapały zadyszki i jak się spojrzy na czołówkę tabeli, to tam jest ciasno i tak naprawdę jeszcze wszystko się może zdarzyć. Mistrzostwo? A czemu nie?
Allez OM!!!
Pierwsza połowa meczu to swoista uczta dla kibica - akcja za akcją, szybkie tempo rozgrywania piłki, kilka niezłych okazji do zdobycia gola. Gole nie padły, ale widowisko mimo to i tak było świetne. Można więc się było spodziewać, że po przerwie będzie podobnie, a może i lepiej, bo piłka być może zechce zatrzepotać w siatce. Najlepiej dla OM, oczywiście. Ale niestety. W 47' Genevois daje prowadzenie ekipie gospodarzy. W 73' Hult podwyższa na 2:0, co nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że od 54' Nicea gra w 10 po czerwonej kartce dla Gomisa. Nic tylko załamać ręce, ale to cała Marsylia, można napisać.
W 77' cudowną bramkę zdobył Thauvin. Kiedy już się wydawało, że obrońca zepchnie go w bok i piłka zatrzepocze w bocznej siatce, ten tak strzelił z ostrego kąta, że trafił. 2:1 i Marsylia wraca do gry. Ostatnie minuty spotkania bezapelacyjnie należały do gości. Mogli wyrównać albo nawet i wygrać to spotkanie, ale...
W przypadku Marsylii zawsze jest jakieś ale. Grają chyba najlepszy, najprzyjemniejszy dla oka futbol w całej Ligue 1, ale nie zawsze potrafią narzucić swój styl gry. Mają kilku znakomitych piłkarzy, jak choćby Thauvin, który za kilka dni będzie obchodzić swojej 22 urodziny, ale jak jeden mecz rozgrywają kapitalnie, tak przy kolejnym są cieniem samego siebie. Przykład? Znowu Thauvin. Chłopak ma przed sobą świetlaną przyszłość, chwilami wznosi się na wyżyny perfekcjonizmu, ale czasami wdaje się w niepotrzebne dryblingi i wydaje się, że gra z pewną dozą nonszalancji. Mimo wszystko ma na swoim koncie już 5 goli. Nieźle.
Co dalej? A, tak - gra na wyjeździe. W tym sezonie to dla OM prawdziwa udręka. Przegrali już m.in. z PSG, Monaco, OL, a teraz do tej listy dołącza Nicea. Z drugiej strony Stade Velodrome jest ich twierdzą. Wygrali u siebie 10 spotkań, a co najważniejsze, te najważniejsze mecze z potęgami rozegrają także w domu, co może się okazać kluczowe dla pozycji w tabeli.
Mają świetnego trenera - Bielsę, ale jeszcze nie wiadomo czy zostanie na przyszły rok. Wprawdzie podpisał kontrakt na 2 lata, lecz po sezonie obie strony mogą go rozwiązać. Oby nie. Może nie zawsze to widać, ale dał OM świeżość. Okey, odpadli z ligowych pucharów i nie grają w Europie, toteż w lidze mogliby prezentować się lepiej, a przynajmniej równiej, ale... PSG i Monaco też złapały zadyszki i jak się spojrzy na czołówkę tabeli, to tam jest ciasno i tak naprawdę jeszcze wszystko się może zdarzyć. Mistrzostwo? A czemu nie?
Allez OM!!!
Komentarze
Prześlij komentarz