Na tegoroczne lato zapowiedziano premiery dwóch filmów, które wchodząc do kin już miały status hitów. Czy słusznie?
Prometeusz to pierwszy film sf Ridley`a Scotta od czasów Łowcy Androidów. Pierwotnie miał być prequelem słynnego Obcego, ale w czasie prac nad scenariuszem okazało się, że wystąpiło dużo zmian i Prometeusz tylko pośrednio będzie nawiązywał do kultowego już dzieła. Jak zwał tak zwał, ale obsada prezentowała się niezmiernie kusząco i obiecująco: Charlize Theron, Michael Fassbender, Idris Elba, Guy Pearce, czy gwiazda trylogii Millenium Noomi Rapace.
Miało być mrocznie, strasznie i spektakularnie, a wyszło... W zasadzie to nie wiem, co wyszło, ale na pewno nie tak, jak to miało być w planach.
Drugim hitem - a tym razem wszystko wskazuje, że prawdziwym - jest Mroczny Rycerz Powstaje. Jest to jednocześnie trzecia odsłona przygód Batmana i ostatnia kończąca trylogię w reżyserii Christophera Nolana, z Christianem Balem w roli tytułowej.
Zapowiadana jako najmroczniejsza i najbardziej brutalna, a przy tym spektakularna w pełni zasługuje na wszystkie pochwały pod swoim adresem. Co z tego, że film trwa grubo ponad dwie godziny, gdy ten czas mija tak szybko. Akcja rozgrywa się płynnie, a kiedy wydaje się, że nie może być gorzej - jest.
Pomijając to, że film jest naładowany efektami specjalnymi i scenami walki, warto zwrócić uwagę na grę aktorską. Christian Bale, Gary Oldman, Tom Hardy, Joseph Gordon-Levitt, Anne Hathaway, Marion Cotillard, Morgan Freeman, Michael Caine, a także w epizodzie Liam Neeson i Cillian Murphy.
Co jest jeszcze godne odnotowania to, to że reżyser w końcu znalazł aktorki, na które od patrzenia nie boli głowa. Jak jeszcze Maggie Gyllenhaal (Mroczny Rycerz) była całkiem całkiem, tak Katie Holmes (Batman. Początek) całkowicie położyła swoją rolę. Jedyna wątpliwość pozostawała do roli Anne Hathaway, wcielającej się w postać Kobiety Kota, ale można stwierdzić, że wywiązała się ze swojego zadania, chociaż aktorsko dalej nie powala.
Po tym jak Mroczny Rycerz Powstaje bije rekordy oglądalności, a Prometeusz dał ciała, jedynym filmem, który - wydaje się - że może zagrozić Batmanowi jest Dziedzictwo Bourne`a. Odsłona czwarta, ale na całe szczęście bez beznadziejnie nijakiego Matta Damona. W roli głównej znany z roli Hawkeye Jeremy Renner, a partnerują mu Rachel Weisz i Edward Norton, który w końcu pokazuje się szerszej publiczności.
Historia może wydawać się banalna i do tego kropka w kropkę do poprzednich części, ale... To jest tak: fani serii będą narzekać, że to, to i tamto im się nie podoba, a to i owszem, natomiast osoby nie mające wcześniej do czynienia z serią będą zadowolone. Osobiście uważam, że Renner jest zdecydowanie lepszym aktorem od Damona i to w tym filmie widać.
Komentarze
Prześlij komentarz