Tegoroczne Klubowe Mistrzostwa Świata odbyły się w Japonii. Po raz pierwszy w historii zastosowano technologię powtórek telewizyjnych. Wprawdzie od samego początku było wiadomo, że to produkt testowy, ale testy (czyli rozgrywane mecze) wypadły pozytywnie, więc jest nadzieja, że ta nowość zawita do rozgrywek na stałe.
Również po raz pierwszy w finale turnieju zagrała drużyna z Azji. I trzeba przyznać, że gospodarze KMŚ postawili gościom trudne warunki. Wprawdzie Real już od 9' prowadził z Kashima Antlers 1:0 za sprawą Benzemy, ale im bliżej do końca pierwszej połowy, tym większa nonszalancja w poczynaniach Królewskich.
Los Blancos najpierw mieli za sobą długi lot z Madrytu do Jokohamy, a później musieli jeszcze szybciej "łapać" aklimatyzację i rozegrać półfinał z Club America. Wygrali 2:0 po golach Benzemy i Cristiano Ronaldo, ale to nie był porywający futbol w ich wykonaniu.
Mecz z Kashima także nie zapowiadał się na spektakularne widowisko. Królewscy - przynajmniej w pierwszych minutach - nie zamierzali się zbytnio przemęczać i liczyli, że jak strzelą już tego jednego gola, to rywal podda się i nie będzie atakował. A tymczasem tuż po tym jak Benzema dobił strzał Modricia (bramkarz rywali tak niefortunnie odbił strzał Chorwata, że piłka spadła wprost pod nogi Francuza, a ten skorzystał z prezentu), to Japończycy szybko wyszli z kontrą i gdyby nie większa dokładność, to byłoby 1:1.
Wprawdzie Real miał kilka niezłych okazji do podwyższenia wyniku, ale to Japończycy cieszyli się z gola. Tuż przed przerwą wyrównał Shibasaki, a w 52' podwyższył na 2:1.
Szczęśliwie dla Los Blancos w 60' Ronaldo zamienił rzut karny podyktowany za faul na Lucasie na gola. Na tablicy zrobiło się zatem 2:2, lecz gra Królewskich dalej pozostawiała co nie co do życzenia. Real miał przebłyski, ale Japończycy grali mądrze, a przede wszystkim byli dobrze ustawieni pod względem taktycznym. Mieli też duże pokłady energii, czego na przykład brakowało czy to Ronaldo, czy Benzemie. W którymś momencie wychodzący do ataku Portugalczyk zgubił piłkę, co mu się przecież normalnie nie zdarza.
Ponieważ wynik do przerwy nie uległ zmianie, sędzia zarządził dogrywkę. I tu wreszcie Real pokazał na co stać Królewskich z Madrytu. Los Blancos przyciskali, naciskali, aż wreszcie Ronaldo pokazał błysk geniuszu. Najpierw podwyższył na 3:2 w 98', po tym jak doskonałym podaniem obsłużył go Benzema, a w 104' zdobył swoją trzecią w tym meczu, a czwartą w turnieju bramkę.
Skład Realu:
Również po raz pierwszy w finale turnieju zagrała drużyna z Azji. I trzeba przyznać, że gospodarze KMŚ postawili gościom trudne warunki. Wprawdzie Real już od 9' prowadził z Kashima Antlers 1:0 za sprawą Benzemy, ale im bliżej do końca pierwszej połowy, tym większa nonszalancja w poczynaniach Królewskich.
Los Blancos najpierw mieli za sobą długi lot z Madrytu do Jokohamy, a później musieli jeszcze szybciej "łapać" aklimatyzację i rozegrać półfinał z Club America. Wygrali 2:0 po golach Benzemy i Cristiano Ronaldo, ale to nie był porywający futbol w ich wykonaniu.
Mecz z Kashima także nie zapowiadał się na spektakularne widowisko. Królewscy - przynajmniej w pierwszych minutach - nie zamierzali się zbytnio przemęczać i liczyli, że jak strzelą już tego jednego gola, to rywal podda się i nie będzie atakował. A tymczasem tuż po tym jak Benzema dobił strzał Modricia (bramkarz rywali tak niefortunnie odbił strzał Chorwata, że piłka spadła wprost pod nogi Francuza, a ten skorzystał z prezentu), to Japończycy szybko wyszli z kontrą i gdyby nie większa dokładność, to byłoby 1:1.
Wprawdzie Real miał kilka niezłych okazji do podwyższenia wyniku, ale to Japończycy cieszyli się z gola. Tuż przed przerwą wyrównał Shibasaki, a w 52' podwyższył na 2:1.
Szczęśliwie dla Los Blancos w 60' Ronaldo zamienił rzut karny podyktowany za faul na Lucasie na gola. Na tablicy zrobiło się zatem 2:2, lecz gra Królewskich dalej pozostawiała co nie co do życzenia. Real miał przebłyski, ale Japończycy grali mądrze, a przede wszystkim byli dobrze ustawieni pod względem taktycznym. Mieli też duże pokłady energii, czego na przykład brakowało czy to Ronaldo, czy Benzemie. W którymś momencie wychodzący do ataku Portugalczyk zgubił piłkę, co mu się przecież normalnie nie zdarza.
Ponieważ wynik do przerwy nie uległ zmianie, sędzia zarządził dogrywkę. I tu wreszcie Real pokazał na co stać Królewskich z Madrytu. Los Blancos przyciskali, naciskali, aż wreszcie Ronaldo pokazał błysk geniuszu. Najpierw podwyższył na 3:2 w 98', po tym jak doskonałym podaniem obsłużył go Benzema, a w 104' zdobył swoją trzecią w tym meczu, a czwartą w turnieju bramkę.
Real - Kashima 4:2
Navas - Carvajal, Varane, Ramos (108' Nacho), Marcelo - Casemiro, Modrić
(106' Kovačić), Kroos - Lucas (81' Isco), Ronaldo (112' Morata),
Benzema
Komentarze
Prześlij komentarz