Hiszpania to jedyny kraj z europejskiej czołówki, który rozgrywa mecz i rewanż o Superpuchar. Może to i wpływa na jakość tych spotkań, maksymalizuje emocje, ale kiedy tyle się mówi o przemęczeniu podstawowych zawodników, może byłoby lepiej rozgrywać jeden mecz na neutralnym terenie? Jak dla mnie może być wzorem innych, którzy przenoszą to spotkanie do Chin albo jak ostatnio Francuzi, do Maroka.
Tegoroczny mecz i rewanż odbył się w Barcelonie i Madrycie. W pierwszym spotkaniu Real wygrał 3:1, choć tak naprawdę powinien 4:0, a tak zwany sędzia w ogóle nie powinien więcej sędziować. Teoretycznie powinien być bezstronny, ale jak zwykle widział tylko jedną drużynę i jak zwykle sędziował tylko pod jedną drużynę, czyli gospodarzy. W zasadzie można napisać Nihil novi, czyli nic nowego, ale po tym jak aresztowano szefa hiszpańskiej federacji piłkarskiej można by przypuszczać, że w temacie sędzia-widzi-jedynie-barcelonkę coś się zmieni na korzyść innych klubów. Niestety. A oto niezaprzeczalne fakty:
1. Real Madrid wyszedł na prowadzenie za sprawą samobója Pique, tego samego, który jak potłuczony mieli ozorem na prawo i lewo - 50'
2. Suarez jak zwykle symuluje, a "sędzia" daje się na to nabrać i dyktuje 11 dla biednych i pokrzywdzonych przez los Katalończyków - 76'
3. Cristiano Ronaldo wyprowadza Los Blancos na prowadzenie - 80' i z radości ściąga koszulkę, za co też otrzymuje żółty kartonik
4. Ronaldo jest faulowany i Real powinien otrzymać rzut karny, ale "sędzia" uważa, że Portugalczyk symuluje i pokazuje mu drugą żółtą kartkę
5. Wkurzony Portugalczyk popycha "sędziego", za co federacja walnęła mu aż 5 meczów zawieszenia, przy czym nurek i oszust Suarez może się stykać z "sędzią" czołem, wrzeszczeć na niego i jest okey
6. grający w 10 Real podwyższa na 3:1 za sprawą Asensio - 90'
I proszę mi nie pisać, że zawodnicy Barcelony mają honor, gdyż dla tych piłkarzyków jest to pojęcie czysto abstrakcyjne, co już udowodnili nie jeden raz i to nie tylko w starciu z Realem Madrid, ale też innymi europejskimi drużynami. A o wszystko co złe, jak zawsze obarczają Madrid.
Do rewanżu na Bernabeu Real przystąpił bez zawieszonego Ronaldo, ale Królewscy i bez Portugalczyka w składzie nie dali odebrać sobie tego, co im się należało.
Pierwszego gola (i to jakiego!) kibice zobaczyli już w 4', a jego autorem został Marco Asensio. Młodziutki Hiszpan strzela ostatnio aż miło i niech tak zostanie aż do końca sezonu.
Na 2:0 podwyższył bardzo często krytykowany Benzema. Francuz postawił w 39' przysłowiową kropkę nad i, dzięki czemu już nie na 100, ale na 200% było wiadomo, że puchar zostanie w Madrycie.
Druga połowa nie przyniosła już takich emocji jak pierwsza. W poczynaniach Królewskich zabrakło precyzji, tego dokładnego wykończenia akcji, zaś przyjezdni wyraźnie siedli. Barcelonka potrafi odrabiać straty? Ależ tak, oczywiście, ale tylko wtedy, gdy ma sprzyjającego jej sędziego. A na koniec zdarzył się cud: najpierw w 79', a potem w 93' pan z gwizdkiem pokazał po żółtej kartce zawodnikom gości!
Real w pełni zasłużenie wygrał 2-mecz i po raz 10 zdobył Superpuchar Hiszpanii.
Tegoroczny mecz i rewanż odbył się w Barcelonie i Madrycie. W pierwszym spotkaniu Real wygrał 3:1, choć tak naprawdę powinien 4:0, a tak zwany sędzia w ogóle nie powinien więcej sędziować. Teoretycznie powinien być bezstronny, ale jak zwykle widział tylko jedną drużynę i jak zwykle sędziował tylko pod jedną drużynę, czyli gospodarzy. W zasadzie można napisać Nihil novi, czyli nic nowego, ale po tym jak aresztowano szefa hiszpańskiej federacji piłkarskiej można by przypuszczać, że w temacie sędzia-widzi-jedynie-barcelonkę coś się zmieni na korzyść innych klubów. Niestety. A oto niezaprzeczalne fakty:
1. Real Madrid wyszedł na prowadzenie za sprawą samobója Pique, tego samego, który jak potłuczony mieli ozorem na prawo i lewo - 50'
2. Suarez jak zwykle symuluje, a "sędzia" daje się na to nabrać i dyktuje 11 dla biednych i pokrzywdzonych przez los Katalończyków - 76'
3. Cristiano Ronaldo wyprowadza Los Blancos na prowadzenie - 80' i z radości ściąga koszulkę, za co też otrzymuje żółty kartonik
4. Ronaldo jest faulowany i Real powinien otrzymać rzut karny, ale "sędzia" uważa, że Portugalczyk symuluje i pokazuje mu drugą żółtą kartkę
5. Wkurzony Portugalczyk popycha "sędziego", za co federacja walnęła mu aż 5 meczów zawieszenia, przy czym nurek i oszust Suarez może się stykać z "sędzią" czołem, wrzeszczeć na niego i jest okey
6. grający w 10 Real podwyższa na 3:1 za sprawą Asensio - 90'
I proszę mi nie pisać, że zawodnicy Barcelony mają honor, gdyż dla tych piłkarzyków jest to pojęcie czysto abstrakcyjne, co już udowodnili nie jeden raz i to nie tylko w starciu z Realem Madrid, ale też innymi europejskimi drużynami. A o wszystko co złe, jak zawsze obarczają Madrid.
Do rewanżu na Bernabeu Real przystąpił bez zawieszonego Ronaldo, ale Królewscy i bez Portugalczyka w składzie nie dali odebrać sobie tego, co im się należało.
Pierwszego gola (i to jakiego!) kibice zobaczyli już w 4', a jego autorem został Marco Asensio. Młodziutki Hiszpan strzela ostatnio aż miło i niech tak zostanie aż do końca sezonu.
Na 2:0 podwyższył bardzo często krytykowany Benzema. Francuz postawił w 39' przysłowiową kropkę nad i, dzięki czemu już nie na 100, ale na 200% było wiadomo, że puchar zostanie w Madrycie.
Druga połowa nie przyniosła już takich emocji jak pierwsza. W poczynaniach Królewskich zabrakło precyzji, tego dokładnego wykończenia akcji, zaś przyjezdni wyraźnie siedli. Barcelonka potrafi odrabiać straty? Ależ tak, oczywiście, ale tylko wtedy, gdy ma sprzyjającego jej sędziego. A na koniec zdarzył się cud: najpierw w 79', a potem w 93' pan z gwizdkiem pokazał po żółtej kartce zawodnikom gości!
Real w pełni zasłużenie wygrał 2-mecz i po raz 10 zdobył Superpuchar Hiszpanii.
Komentarze
Prześlij komentarz