minimalizm

   W zasadzie wygląda to tak, że jak twój ukochany klub wygrywa i zdobywa kolejne trofeum do bogatej kolekcji, to nie patrzysz ani na rodzaj turnieju, ani na rywali, z którymi przyszło się zmierzyć. Jeśli jednak twój klub przegrywa, wówczas mówisz nie tyle o porażce, co o sensie rozgrywania danego turnieju. Real Madrid wygrał po raz drugi z rzędu Klubowe Mistrzostwa Świata i tym samym ustanowił kilka rekordów, lecz mimo to rozgrywanie tego turnieju jest głupotą. Raz, że piłkarze muszą rzucić wszystko i lecieć setki tysięcy kilometrów, żeby zagrać dwa mecze. Dwa, że w czasie rozgrywania turnieju przepada jeden mecz ligowy i trzeba go będzie rozegrać w późniejszym terminie, kiedy to kalendarz będzie wyjątkowo napięty. Trzy, następuje zmiana strefy czasowej i klimatycznej. Cztery, poziom tych spotkań nie powala na kolana.
   Kiedyś wystarczyło, że zwycięzca Ligi Mistrzów rozgrywał jeden mecz ze zwycięzcą Copa Libertadores w ramach Pucharu Interkontynentalnego i było dobrze. Teraz, w ramach Klubowych Mistrzostw Świata mamy mini turniej złożony z klubowych zwycięzców poszczególnych federacji, a jakby jeszcze było mało, FIFA myśli o powiększeniu turnieju. Nikt tylko nie wie po jaką cholerę. 
   Tegoroczny turniej został rozegrany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a Real przystąpił do turnieju od meczu półfinałowego. Zmierzył się z Al Jazira i wygrał 2:1, choć sędzia nie uznał dwóch bramek dla Królewskich i jednej dla rywali. W dużym skrócie można napisać, że były to słabe zawody dla pana z gwizdkiem, a Real raził nieskutecznością. Pierwsza połowa w ich wykonaniu polegała na tym, że ostrzeliwali bramkę rywali, a tamci czekali z kontrą. I po jednej z tych nielicznych kontr padła bramka i to tuż przed końcem pierwszej połowy. Kto by przypuszczał, że to wielki Real będzie musiał gonić wynik? Na szczęście później przebudził się Ronaldo, a wejście smoka zanotował Bale, który zdobył bramkę minutę po tym jak zameldował się na boisku.
   W finale Królewscy spotkali się z Gremio i wygrali 1:0, a ze zdobytej bramki cieszył się CR7, któremu idealnie udał się rzut wolny. A co do samego spotkania... Wyjątkowo nudne i bezbarwne widowisko. I jak poprzedni rywal Królewskich jeszcze wychodził z inicjatywą, czyli z kontrami, tak piłkarze Gremio praktycznie przez 90 minut nie opuszczali własnej połowy, a Navas musiał się solidnie wynudzić.

   A na koniec cytat z Zidane'a:
[Radio MARCA] Chcę zapytać o Benzemę, którego krytykowano ostro przez 3 dni za występ w półfinale klubowego mundialu. Czy do pana to dociera? I czy pan reaguje na to w taki sposób, że im większa krytyka, tym większe ma pan do niego zaufanie?
Nie zgadzam się z tą krytyką, ale nie ma problemu. Mnie nie interesują tylko gole Karima. Nie widzę u niego tylko goli, to inny gracz. Nie strzeli 50-60 bramek, to prawda, ale w tej koszulce mimo wszystko zaliczył mnóstwo trafień. On robi jednak wiele innych rzeczy i mi bardziej podoba się to, co Karim robi dla drużyny. Na końcu futbol to gra drużynowa, a dla mnie Karim jest jednym z najlepszych w grze drużynowej. Ja to mocno doceniam, tyle. Będę go bronić do śmierci, jak każdego, jak zawsze. Czasami zawodnik może grać gorzej, ale ja będę ich bronić zawsze, nawet w złym okresie. Jednak to nie przypadek Karima, musiałem to dodać, bo inaczej jutro mielibyśmy ten tytuł [śmiech].

Komentarze