Alfred Hitchcock

   Alfred Hitchcock mawiał, że: "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie narastać". Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić. Jak nikt inny potrafił budować atmosferę grozy i napięcia, a chociaż stworzył wiele różnych filmów, to największą sławę przyniosły mu właśnie thrillery. Kto nie zna takich filmów jak: "Ptaki", "Okno na podwórze", "Północ, północny zachód", czy najsłynniejsza z nich wszystkich "Psychoza"?
   Mistrz suspensu urodził się na peryferiach Londynu, jako najmłodsze dziecko sprzedawcy warzyw i ryb w 1899 roku. Podobno w dzieciństwie nigdy nie płakał. Był otyłym, zakompleksionym dzieckiem z opinią dziwaka. Stał na uboczu i wolał obserwować. Bał się mnóstwa rzeczy: policji, kar, bałaganu, cudzych osądów, jajek.... Sam Hitchcock mówił w wywiadach, że to właśnie z nerwicy, fobii i wiecznego poczucia zagrożenia wyrosły jego dzieła. Potrafił też bez pudła wychwytywać ukryte lęki widowni.
   Od dziecka kochał kino i chociaż początkowo miał zostać inżynierem, to gdy tylko nadarzyła się stosowna okazja, związał się z przemysłem filmowym. Zaczynał od robienia napisów i scenografii do niemych filmów, lecz szybko piął się w górę. W branży filmowej zyskał przydomek "Ja to zrobię", gdyż bez marudzenia chwytał się wszystkiego, co wiązało się z produkcją filmu. 
   To właśnie w pracy poznał swoją przyszłą żonę, filigranową i niezwykle utalentowaną montażystkę - Almę. Kobieta była współtwórczynią wszystkich jego filmów. 
   Pierwszym samodzielnie wyreżyserowanym przez niego filmem (jeszcze w Wielkiej Brytanii) była komedia kryminalna, w dodatku niema. Było to w roku 1925. Przełom nastąpił 2 lata później, a to za sprawą filmu "Lokator", o tajemniczym mężczyźnie, którego otoczenie podejrzewa, że jest seryjnym mordercą. Film odniósł ogromny sukces, a Hitchcock w wieku 28 lat został najlepiej zarabiającym brytyjskim reżyserem. Jednak prawdziwą karierę zrobił dopiero w Hollywood, do którego wyjechał tuż przed wybuchem II wojny światowej.
   Największą sławę i zarazem największe pieniądze przyniósł mu film, który nie tylko kosztował najmniej, ale też powstał najszybciej. Mowa oczywiście o "Psychozie". Tak, to jest ten film ze słynną 45-sekundową sceną morderstwa pod prysznicem.
   Publiczność szalała. Ludzie wrzeszczeli, zrywali się z miejsc i rzucali się sobie w objęcia. 
   Innym filmem, który doprowadzał publiczność do wrzenia, były "Ptaki". Zagrało w nim 28 000 ptaków, a ponieważ sam reżyser się ich panicznie bał, podczas kręcenia filmu trzymał się od nich z daleka.
   Hitchcock przychodził do pracy niezwykle elegancki: w ciemnym garniturze, z zegarkiem na łańcuszku. Nigdy nie krzyczał, ale za to zdarzało mu się przysypiać, a nawet roztrzaskiwać o podłogę filiżanki. Jak twierdził - koiło to jego nerwy.
   Zanim zaczynał kręcić film, rozrysowywał go klatka po klatce, inspirując się przy tym obrazami mistrzów malarstwa i ich grą światła i cieni. Był perfekcjonistą, dbał o każdy szczegół, z najdrobniejszym elementem scenografii i muzyką włącznie. Z drugiej strony często zachowywał się jak rozwydrzone dziecko. Przepadał za wulgarnymi opowiastkami, plotkami na temat prowadzenia się aktorów i dowcipami w kiepskim stylu. Ponoć miał w domu cały zestaw pierdzących poduszek, które przygotowywał na wizyty gości. Miał też obsesję na punkcie aktorek, które grały w jego filmach: pięknych, chłodnych blondynek. Szalał na punkcie m.in. Ingrid Bergman, Tippi Hedren, czy Grace Kelly. A na pytanie dlaczego tak często obsadzał jasnowłose aktorki odpowiadał, że "Blondynki najlepiej nadają się na ofiary. Są jak śnieg, na którym znać krwawe ślady stóp".
   Zmarł w Los Angeles w 1980 roku.

Komentarze