Wprawdzie Serie A zaczęła grać nieco później niż np. liga hiszpańska i właśnie dzisiaj rozegrano ostatnie mecze, ale warto było czekać. Działo się. Najważniejsza informacja jest taka, że Juventus (znowu) sięgnął po tytuł mistrzowski. Czy zasłużenie? To już inna bajka. Przed pandemią wydawało się, że mistrzostwo może zgarnąć Lazio albo chociaż Inter. Obydwie ekipy mocno naciskały na drużynę z Turynu i być może, gdyby nie pandemia i przerwa w rozgrywkach, to z mistrzostwa cieszyliby się zawodnicy Lazio, którzy jako nieliczni potrafili w tym dziwnym sezonie dokopać Juve. Niestety po powrocie na boiska zamiast kontynuować dobrą passę, zaczęli przegrywać. I jak jeszcze przed przerwą mieli -1 punktów straty do Juve, tak ostatecznie musieli zadowolić się 4. miejscem w tabeli. Na drugie wskoczył Inter, mający o 1 punkt mniej od Starej Damy. Miejsce na najniższym stopniu podium wywalczyła Atalanta, która zdobyła aż 98 goli. (W ostatnim meczu przegrała gładko 0:2 z Interem.) W europejskich pucharach zagrają także AS Roma i AC Milan. Co ciekawe, Rossoneri po przerwie spisywali się na medal. Na 7. miejscu uplasowało się Napoli, a Fiorentina utknęła na miejscu 10. Szkoda. Zespół z potencjałem, ale...
Królem strzelców Serie A został Ciro Immobile, który zdobył 36 goli. Włoch wyrównał tym samym rekord Pipity z sezonu 2015/16, który zdobył tyle samo goli. Szacun. Napastnik Lazio w pełni zasłużył na Złotego Buta, a skoro niektórzy pseudoznawcy futbolu twierdzili, że Złotą Piłkę powinien dostać ten, który strzelił najwięcej goli w Europie, to Ciro powinien dostać i tę błyskotkę. Na pewno jest lepszym zawodnikiem niż pewne drewno z Bayernu, które w dodatku cierpi na przerost ambicji.
Komentarze
Prześlij komentarz