To się musiało tak skończyć. Nie ma Karima, nie ma kto zdobywać goli. Real Madrid zremisował 1:1 z Realem Sociedad San Sebastian, chociaż przegrywał od 55', a wyrównującego gola zdobył Vinni w 89'. Masakra. O tym, że jest źle najlepiej świadczy fakt, że Zidane wymienił w 61' całe ofensywne trio odpowiedzialne za atak, czyli: Isco - Mariano - Asensio. Na ich miejsce wskoczyli: Vinni - Rodrygo i Hugo Duro.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0 i - pewnie się powtórzę po raz kolejny - nie ma co się rozpisywać. Mariano walczył, szarpał i biegał, ale znowu nic z tego nie wynikło. Asensio jak zwykle bezbarwny. Dziwne, że z taką formą i zaangażowaniem na boisku nie tylko gra, ale jeszcze wychodzi w podstawowym składzie. Inna sprawa, że w zespole jest mnóstwo kontuzji i rzeczywiście trudno trenerowi złożyć odpowiednio mocną jedenastkę. Szczęśliwie po kontuzji wracają Rodrygo, Valverde i Marcelo (dzisiaj tylko ława), który sprawdził się grając jako wahadłowy. I jeśli dalej chce grać u Królewskich z Madrytu, to powinien występować właśnie na tej pozycji. Aha, z listy kontuzjowanych został też skreślony Odriozola, ale z niego pożytek też praktycznie żaden.
A wracając do meczu. Real Sociedad mógł wygrać wyżej, ale znowu na wysokości zadania stanął Courtois. Real Madrid miał swoje szanse, ale nagle Casemiro zaczął pudłować, a Asensio miał pecha. Cóż, jak nie idzie, to nie idzie. Za to Portu wyszedł strzał życia i w 55' pokonał Courtois. Odpowiedź Los Blancos? Jedno trzeba im oddać - walczyli do samego końca, nie odpuszczali. Stąd bramka Vinniego w 89'. To jego 12 gol dla Realu. Szkoda tylko, że nie na wagę 3 punktów. Czego zabrakło? Wszystkiego po trochu.
Przed Królewskimi chwila oddechu, a potem dwa ważne spotkania: z Atletico i rewanż z Atalantą. Oby Karim już wrócił, bo inaczej będzie źle.
Komentarze
Prześlij komentarz