Francja - Australia
2:1
Od patrzenia na nazwiska reprezentantów Francji można dostać bólu głowy. Z drugiej strony lista nieobecnych też robi wrażenie. Można na niej znaleźć choćby Karima Benzemę (który miał kiepski sezon w Realu pod względem zdobytych goli, ale też strzelał w półfinale i finale CL, którą wygrał po raz 4 a 3 z rzędu), czy zawodnika OM - Payeta, którego wyeliminowała kontuzja, a który na EURO 2016 był gwiazdą i motorem napędowym drużyny.
Francja przez pierwsze 20 minut gry starała się narzucić Australii swoją wizję. Ofensywa, pressing i budowanie akcji, przy czym ci drudzy postanowili dać się wyszumieć rywalom. Pomogło. Australia wytrzymała napór Francuzów, a potem sama próbowała wyjść z kontrą. Tyle, że pierwsza połowa nie należała ani do jednych, ani do drugich. Obie jedenastki zaprezentowały się lepiej po zmianie stron, ale na gole trzeba było jeszcze trochę poczekać.
W 58' Griezmann wykorzystał rzut karny, który został podyktowany po faulu na nim samym, ale zanim do tego doszło, sędzia główny skonsultował się z VAR. W pierwszej chwili nie zauważył przewinienia Australijczyka i puścił grę. Dopiero po kilkunastu sekundach zatrzymał grę i poszedł obejrzeć powtórkę, a ta nie pozostawiła mu złudzeń.
Francuzi wyszli na prowadzenie, ale długo się nim nie nacieszyli. W 62' sędzia po raz drugi wskazał na 11 metr, ale tym razem dla przeciwników. Nie musiał też korzystać z VAR. Umtiti zagrał ręką, a Jedinak pokonał Llorisa i zrobił się remis.
Dopiero teraz zaczęło się robić ciekawie. Francja jako jeden z kandydatów do tytułu powinna pokonać Australię, która sprawiała jej większe problemy niż powinna. Widząc to, Deschamps zdecydował się na zmiany. W 70' na boisku zameldowali się Giroud i Fekir, którzy rozruszali towarzystwo. Pomogło, bo w 81' Pogba strzelił zwycięskiego gola. Francja znowu wyszła z prowadzeniem, ale tym razem już go nie oddała.
Peru - Dania
0:1
To drugi dzisiejszy mecz, w którym sędzia korzystał z usług VAR odnośnie rzutu karnego. Po obejrzeniu powtórki zadecydował o przyznaniu 11 ekipie Peru. To było tuż przed przerwą. Niestety Peruwiańczycy nie wykorzystali szansy. Cueva fatalnie przestrzelił, posyłając piłkę tuż nad bramką. A mogło być tak pięknie... Peru po 36 latach nieobecności wróciło na Mundial.
Jedyny gol i to w dodatku dla Danii padł w 59'. Jego autorem został Yurary. Zaraz po tym Peru przystąpiło do huraganowych ataków, ale ewidentnie brakowało im wykończenia i odrobiny szczęścia. Kolejnego gola mogli za to zdobyć Duńczycy, ale piłka nie chciała więcej wpaść do siatki. Ani jednych, ani drugich.
Argentyna - Islandia
1:1
To jak do tej pory największa sensacja tych mistrzostw. Jeden z pretendentów do tytułu mistrzowskiego stracił punkty z piłkarskim Kopciuszkiem, dla którego to debiut na Mundialu.
Gola dla Argentyny strzelił Aguero w 19', zaś odpowiedź Islandii nadeszła w 23', a więc ta radość trwała stosunkowo krótko. Z perspektywy czasu lepiej prezentowała się Islandia. Argentyna musiała, ale nie miała drużyny. Ciągle tylko Messi, Messi i Messi. A co pokazał Argentyńczyk? Nic. Wprawdzie miał kilka niezłych zagrań, próbował też zdobyć gola z dystansu, a nawet z wolnego czy karnego, ale to jednak nie jest Cristiano Ronaldo. Najlepszy przykład: rzut karny wykonywany przez Argentyńczyka pewnie obronił bramkarz Islandii, zaś jego rzut wolny poszybował gdzieś nad bramką. Tyle. Nie ma gwiazdki barcelońskiej szkółki teatralnej, nie ma Argentyny.
Islandczycy zagrali mądrze. Kiedy mogli, to wychodzili z kontrą. Kiedy trzeba było, to bronili praktycznie całym zespołem. I w pełni zasłużyli na ten punkt. Pierwszy w historii.
Komentarze
Prześlij komentarz