Starcie Olympiakos vs Real Madrid (3:4) powinno się nazywać Olympiakos vs Mbappe. Francuz zdobył wszystkie 4 gole dla Królewskich i tak naprawdę Real powinien się cieszyć, że ma go w swoim składzie.
Gospodarze wyszli na prowadzenie już w 8'. Obrona Królewskich momentami przypomina ser z wielkimi dziurami. Aha, w bramce tym razem wystąpił Łunin. Courtois miał problemy zdrowotne i nawet nie poleciał z drużyną do Grecji. Patrząc na 3 stracone bramki można mieć pretensje, że Ukrainiec nie zachował się lepiej, ale tak naprawdę winna jest cała defensywa. Ostatnio sporo się pisze na temat rzekomych spięć na linii trener-zawodnicy, którym nie podobają się jego metody. Ponoć do przeciwników trenera należą m.in. Vini czy Camavinga, ale tak szczerze, zawodnicy są od grania, a nie od strzelania fochów, bo coś im się nie podoba. Niektórym piłkarzykom nadal się wydaje, że jak dziadek Carlo pozwalał wchodzić sobie na głowę, to z Xabi będzie tak samo.
Wyrównanie przyszło w 22'. Kto? Oczywiście Mbappe. Potem Francuz pokonywał bramkarza rywali jeszcze w 24', 29' i 60'. Raz trafienie zaliczył także Vini, ale jego gol po decyzji VAR został anulowany - spalony.
Olympiakos nie zamierzał składać broni i niemal co chwilę odgryzał się Królewskim, którzy momentami znowu grali słabo. Stąd też te stracone gole. Najpierw Mehdi Taremi w 52', a potem Ayoub El Kaabi w 81' przyprawiali kibiców Los Blancos o zawał. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną gości, ale chwilami naprawdę niewiele brakowało, żeby bylo inaczej.

Komentarze
Prześlij komentarz