W średniowieczu narodził się zwyczaj ofiarowania przez papieży złotej róży władcom zasłużonym dla katolicyzmu. Państwo Kościelne - które nie posiadało dużej armii - usiłowało w ten sposób zyskać sobie życzliwość znacznie silniejszych, a jednocześnie dość agresywnie nastawionych królów oraz książąt.
W 1494 roku Aleksander VI ofiarował taką złotą różę królowi Karolowi VIII w nadziei, że ten młody i jakże wojowniczy Francuz oszczędzi w swojej łaskawości Italię. Tak się jednak nie stało. Nie dość, że władca wzgardził prezentem, to jeszcze jego artyleria niszczyła po kolei mury włoskich miast. Zatrzymał się dopiero w Neapolu, gdzie koronował się na króla, po czym... zmarł.
Z kolei w latach 1455-85 przetoczyła się przez Anglię "wojna dwóch róż". Mianem tym ochrzczono zaciętą i zarazem krwawą walkę o koronę angielską pomiędzy rodem Lancasterów (z czerwoną różą w herbie) a rodem Yorków (z białą różą w herbie).
Za bezpośrednią przyczynę wojny uchodzą rządy obłąkanego króla Henryka VI Lancastera, którego obarczono winą za wyparcie Anglii z Akwitanii w 1453 roku. Na czele spisku stanął Ryszard książę Yorku, który w bitwie pod Sant Albans pokonał stronników króla (a w zasadzie stronników żony króla - Małgorzaty) i osadził na tronie swojego syna Edwarda. Ten z kolei stracił władzę na rzecz swojego okrutnego brata Ryszarda III (to ten, który zasłynął okrzykiem: "Królestwo za konia!"). Jego krwawe rządy sprawiły, że zarówno Yorkowie, jak i Lancasterowie zapomnieli o dawnych sporach i stanęli po jednej stronie chcąc odsunąć tyrana od władzy.
Wojnę dwóch róż zakończył dopiero Henryk hrabia Richmond, który - przy pomocy Francuzów - pobił pod Bosworth w 1485 roku Ryszarda III i tym samym objął tron Anglii jako Henryk VII Tudor.
Skutki wojny były takie, że podczas bratobójczych walk wyginęli niemal wszyscy potężni feudałowie, a na znaczeniu zyskała klasa średnia szlachta oraz mieszczaństwo.
Komentarze
Prześlij komentarz