Kto myślał, że to już koniec ze skandalicznymi pomyłkami sędziów, ten się pomylił. Już w pierwszym meczu Mundialu sędzia pokazał dlaczego wprowadzenie technologii do futbolu jest tak niezbędne: karny z kapelusza i nieuznany prawidłowy gol kompletnie zmieniły nam obraz gry. Kto wie, czy Brazylia zdołałaby wygrać z Chorwacją, gdyby sędzia uznał gola tym drugim i tym samym wyszliby oni na prowadzenie?
W drugim meczu tej samej grupy również nie obeszło się bez skandalu. Tym razem sędzia nie uznał aż trzech bramek, w tym dwóch dla Meksyku. Jak jeszcze bramka dla Kamerunu rzeczywiście padła ze spalonego, tak tamte zostały zdobyte w prawidłowy sposób.
Przy pierwszym trafieniu sędzia liniowy wskazał spalonego, którego nie potwierdziły powtórki tv. Przy drugim niby wszystko było jak należy, ale sędzia z tylko sobie znanych powodów bramki nie uznał.
Na szczęście uznał tego z 61'. Inaczej wściekli kibice El Tri chybaby wpadli na murawę zrobić porządek.
Nieuznane gole to nie jedyne zarzuty wobec pana z gwizdkiem. Było kilka ostrych starć i fauli, które zasługiwały na żółte kartki, a mimo to ich nie zobaczyliśmy.
W drugim dzisiejszym meczu pech dopadł jednego z faworytów do wygrania turnieju - Hiszpanię. La Furia Roja przegrała z pałającymi zemstą za 2010 Holendrami aż 5:1! To jest dopiero prawdziwy pogrom i sensacja na skalę światową.
Iker Casillas - ten sam, który przez lata gwarantował pewność w bramce czy to Realu, czy reprezentacji, zachowywał się niczym nieopierzony pisklak. Przed oczami wszystkich ponownie pojawił się obrazek z finału CL, gdzie popełnił głupi błąd, który o mało nie przekreślił marzeń zawodników Królewskich o 10 pucharze. To również ten sam zawodnik, który miał śrubować rekord minut bez wpuszczonych bramek. Ostatecznie jego licznik zatrzymał się na 477 minutach.
Holandia w pełni zasłużenie pokonała Hiszpanów. Grali równo, w tempie, bezlitośnie punktując słabe strony rywali. Przykre jest to, że wina za wszystkie bramki pada na Ikera. Obrona obroną, ale bramkarz tej klasy mógł się zachować o wiele lepiej. U Holendrów z kolei wszystko funkcjonowało tak jak należy. Z bardzo dobrej strony pokazali się Van Persie i Robben, strzelcy 4 bramek (po dwie na głowę), a przecież w ekipie Oranje są jeszcze inni wybitni piłkarze.
W drugim meczu tej samej grupy również nie obeszło się bez skandalu. Tym razem sędzia nie uznał aż trzech bramek, w tym dwóch dla Meksyku. Jak jeszcze bramka dla Kamerunu rzeczywiście padła ze spalonego, tak tamte zostały zdobyte w prawidłowy sposób.
Przy pierwszym trafieniu sędzia liniowy wskazał spalonego, którego nie potwierdziły powtórki tv. Przy drugim niby wszystko było jak należy, ale sędzia z tylko sobie znanych powodów bramki nie uznał.
Na szczęście uznał tego z 61'. Inaczej wściekli kibice El Tri chybaby wpadli na murawę zrobić porządek.
Sprawiedliwości stało się zadość. Meksyk wygrał z Kamerunem 1:0, choć powinien 3:0. |
W drugim dzisiejszym meczu pech dopadł jednego z faworytów do wygrania turnieju - Hiszpanię. La Furia Roja przegrała z pałającymi zemstą za 2010 Holendrami aż 5:1! To jest dopiero prawdziwy pogrom i sensacja na skalę światową.
Iker Casillas - ten sam, który przez lata gwarantował pewność w bramce czy to Realu, czy reprezentacji, zachowywał się niczym nieopierzony pisklak. Przed oczami wszystkich ponownie pojawił się obrazek z finału CL, gdzie popełnił głupi błąd, który o mało nie przekreślił marzeń zawodników Królewskich o 10 pucharze. To również ten sam zawodnik, który miał śrubować rekord minut bez wpuszczonych bramek. Ostatecznie jego licznik zatrzymał się na 477 minutach.
Casillas na kolanach. Rzadki to widok. |
Hiszpania - Holandia
1:5
Jak dla mnie Hiszpania może nawet nie wyjść z grupy. Płakać za nimi nie będę.
Komentarze
Prześlij komentarz