Po raz ostatni Brazylia przegrała 2 mecze z rzędu w 1975. W meczu o 3 miejsce przeciwko Holandii miała się zrehabilitować za kompromitującą porażkę z Niemcami. Wypadła trochę lepiej, ale wciąż jej daleko do mistrzowskiej formy jak choćby w 2002 roku, kiedy to sięgała po złoto.
3:0 z Oranje to najniższy wymiar kary, jaki mógł spotkać canarinhos. Kanarki po raz kolejny pokazały, że bez Neymara nie są w stanie nawiązać wyrównanej walki. Bez pomysłu, trochę na wyrost i na siłę, szukając ratunku w stałych fragmentach gry, szarpiąc raz z jednej strony, a jak nie idzie, to z drugiej - oto obraz wielkiej niegdyś Brazylii. Miało być złoto, potem brąz, nie wyszło nic.
Po porażce z Argentyną Holendrzy mówili, że rozgrywanie meczu o 3 miejsce jest bez sensu. Część piłkarzy, w tym Robben, chciała już wracać do domu. Co innego Brazylijczycy. Dla nich ten mecz był szansą na choć częściowe odkupienie win i rehabilitację w oczach kibiców. Mówili, że podejdą do tego spotkania, jak do finału. Tyle z zapowiedzi.
Pierwszego gola stracili już w 3', kiedy to 11 na bramkę zamienił Van Persie. Tym samym Holender złamał klątwę, przez którą nie trafiał do bramki rywali w fazie pucharowej. Drugi cios przyszedł w 16'. Strzelcem został Blind, a w 90' rywali dobił Wijnaldum. Canarinhos tym razem nie byli w stanie odpowiedzieć nawet honorowym trafieniem.
10 straconych goli w 2 ostatnich meczach i tylko 1 zdobyty; w sumie 14 bramek na minusie i żadnego medalu. I to jeszcze grając u siebie. Czy mogło spotkać ich coś gorszego?
3:0 z Oranje to najniższy wymiar kary, jaki mógł spotkać canarinhos. Kanarki po raz kolejny pokazały, że bez Neymara nie są w stanie nawiązać wyrównanej walki. Bez pomysłu, trochę na wyrost i na siłę, szukając ratunku w stałych fragmentach gry, szarpiąc raz z jednej strony, a jak nie idzie, to z drugiej - oto obraz wielkiej niegdyś Brazylii. Miało być złoto, potem brąz, nie wyszło nic.
Po porażce z Argentyną Holendrzy mówili, że rozgrywanie meczu o 3 miejsce jest bez sensu. Część piłkarzy, w tym Robben, chciała już wracać do domu. Co innego Brazylijczycy. Dla nich ten mecz był szansą na choć częściowe odkupienie win i rehabilitację w oczach kibiców. Mówili, że podejdą do tego spotkania, jak do finału. Tyle z zapowiedzi.
Pierwszego gola stracili już w 3', kiedy to 11 na bramkę zamienił Van Persie. Tym samym Holender złamał klątwę, przez którą nie trafiał do bramki rywali w fazie pucharowej. Drugi cios przyszedł w 16'. Strzelcem został Blind, a w 90' rywali dobił Wijnaldum. Canarinhos tym razem nie byli w stanie odpowiedzieć nawet honorowym trafieniem.
10 straconych goli w 2 ostatnich meczach i tylko 1 zdobyty; w sumie 14 bramek na minusie i żadnego medalu. I to jeszcze grając u siebie. Czy mogło spotkać ich coś gorszego?
Brazylia - Holandia
0:3
Pytanie po zakończeniu spotkania: Czy rozgrywanie meczu o 3 miejsce ma sens? Brazylia pewnie zmieni zdanie i odpowie, że nie. A Holendrzy... Mimo wszystko wyglądają na zadowolonych. I kibice pewnie też.
Komentarze
Prześlij komentarz