Zdrajca? Zdrajca!

   Ciężkie jest życie piłkarza, który znaczną część piłkarskiego życia spędził w jednym klubie, po czym odszedł i po jakimś czasie wrócił, ale do największego rywala. Czym jest miłość i nienawiść kibiców przekonał się swego czasu Luis Figo, zamieniając barwy Barcelony na Królewską biel.
   Wulgarne wyzwiska, chamskie przyśpiewki, grożenie śmiercią, kukły z podobizną piłkarza albo trumny z wypisanym nazwiskiem, przeraźliwe buczenie, gwizdanie, obrzucanie zapalniczkami, monetami, butelkami z wodą i wszystkim, co tylko może się nawinąć pod rękę, to standard zachowań fanów wobec niedawnego pupila. Figo miał jeszcze gorzej - na murawie wylądował świński łeb. "Wielka" Barcelonka nigdy nie przeprosiła za ten incydent, ale trudno im się dziwić. Chamstwo mają we krwi. 
   Ostatnio do "zaszczytnego" grona byłych i z miejsca znienawidzonych pupili dołączył Mathieu Valbuena. Filigranowy Francuz grał w Olympique Marsylii w latach 2006-14. Z miejsca stał się ulubieńcem kibiców. Zawsze waleczny, nigdy nie odpuszczał, harował na boisku jak mało kto. Nic dziwnego, że szybko dostał powołanie do kadry Les Bleus, w której występuje do dzisiaj.
   Po ośmiu latach gry zamienił Marsylię na Moskwę, a dokładnie na Dynamo Moskwa. W stolicy Rosji wytrzymał zaledwie rok. Wrócił do Francji i przyjął ofertę drugiego znienawidzonego rywala OM (zaraz po PSG), Olympique Lyon. Z miejsca został okrzyknięty zdrajcą.
   "Powitanie" piłkarza zaczęło się już na samym początku, gdy tylko spiker wyczytał jego nazwisko. Wśród spodziewanych gwizdów i buczenia, pojawił się transparent z następującym napisem: "Prawdziwi Marsylczycy grają tylko w OM. Jesteś zdrajcą". Ponadto, można było zobaczyć ogromną kukłę przypominającą piłkarza.
 
  Później było już tylko gorzej. Nowy gracz Lyonu nie miał też co liczyć na wyrozumiałość byłych kolegów. Raz po raz był ostro faulowany, a po jednym z takich ostrych fauli czerwoną kartkę zobaczył Romain Alessandrini. Była 44' meczu i OM przegrywała już 1:0 po golu Lacazette z rzutu karnego w 25'.
   W 64' sędzia został zmuszony do przerwania spotkania, gdyż sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli. Wykonujący rzut rożny Valbuena na własnej skórze przekonał się, że od miłości do nienawiści droga krótka. Został obrzucony wszystkim tym, czym tylko dało się rzucić.
   Kilkuminutowa przerwa podziałała za to skutecznie na graczy OM, gdyż w 68' Rekik wyrównał stan gry. Remis 1:1 utrzymał się do końca spotkania. A Valbuena? 

"Było dużo emocji, gwizdów, nienawiści. Wróciłem tutaj z ciężkim sercem. Ale wszystkie moje uczucia zeszły na bok. Oczywiście, jestem rozczarowany takim powitaniem. Nie zasługiwałem na te gwizdy. To wstyd, że w miesiąc poszło te 8 lat w zapomnienie" - powiedział po ostatnim gwizdku. 

Komentarze