Piętnaście lat minęło odkąd Johnny Depp po raz pierwszy wcielił się w rolę kapitana Jacka Sparrow, nietuzinkowego pirata. W Zemście Salazara wdziewa ten kostium po raz piąty i trudno nie zauważyć, że już nie ma tej świeżości co wcześniej. Depp najwyraźniej poszedł na łatwiznę, bo jego kapitan Sparrow jest taki sam jak we wcześniejszych odsłonach cyklu Piraci z Karaibów. Może mu się już nie chce, może jest zmęczony rolą, a może po prostu uznał, że wyciągnął z niej wszystko co się dało i więcej już się nie da. Tak czy inaczej o wiele lepiej wypada Geoffrey Rush, który również ponownie wciela się w postać, którą kreował już wcześniej, a więc w kapitana Barbossę.
Z bardzo dobrej strony pokazał się za to Javier Bardem, który gra tytułowego Salazara. W przeciwieństwie do swojej słynnej żony on przynajmniej umie grać, a jego angielski nie rani uszu.
A ponieważ nie ma to jak stara, sprawdzona fabuła, przez to piąta część Piratów przypomina jedynkę. Mamy więc nowego, młodego Turnera (syna Willa), który lokuje swoje uczucia w wydawałoby się niedostępnej damie, a w tak zwanym międzyczasie pomaga Jackowi odnaleźć legendarny Trójząb Posejdona... Do tego wszystkiego na horyzoncie pojawił się nowy antagonista, czyli kapitan Salazar, który wraz ze swoją załogą uciekł z mitycznego więzienia i w ramach zemsty planuje pozbyć się wszystkich piratów.
Z bardzo dobrej strony pokazał się za to Javier Bardem, który gra tytułowego Salazara. W przeciwieństwie do swojej słynnej żony on przynajmniej umie grać, a jego angielski nie rani uszu.
Komentarze
Prześlij komentarz