karne ratunkiem przed blamażem

   Z założenia mecz z Levante miał być miłym przerywnikiem między starciami ze znacznie ważniejszymi i silniejszymi rywalami. Tymczasem to spotkanie okazało się jednym z trudniejszych i... dziwniejszych. 
   W Hiszpanii obowiązuje VAR, ale widać sędziowie dalej nie umieją, nie chcą, nie widzą albo cholera wie co, ale to kolejny mecz z kontrowersjami. I co ciekawe, kolejny mecz, w którym Real Madrid mógłby dostać karnego, ale... 
   Real wygrał z Levante 2:1, a obydwa gole dla Królewskich padły po rzutach karnych. Najpierw pierwszą 11 wykorzystał w 43' Benzema, który pełnił w tym meczu funkcję kapitana, a później w 78' Bale. Walijczyk wszedł ledwie 4 minuty wcześniej na boisko i co istotne, nie okazywał emocji po zdobyciu gola. To efekt nagonki na niego po celebracji na Wanda Metropolitano (miał wykonać gest Kozakiewicza).
   Bramka dla Levante padła w 60'. Jej autorem został Roger i był to gol na 1:1.
   W 85' drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Nacho. Real więc musiał grać w 10. Radość Levante z tego powodu nie trwała jednak długo, gdyż w 89' także Rochina zobaczył swoją drugą żółtą kartkę i także musiał opuścić boisko. 
   Powtórzę się: to był dziwny mecz, dlatego nie ma co się rozpisywać.

Skład Realu:
Courtois - Carvajal, Nacho, Varane, Reguilón - Modrić, Casemiro, Kroos (69' Valverde) - Lucas, Benzema (74' Bale), Vinícius (83' Asensio)

Komentarze