No nie. To zdecydowanie nie tak miało wyglądać. Po zwycięstwie nad katalońską świętą krową zawodnicy Realu pojechali do Niemiec, gdzie mieli zagrać z Borussią M'gladbach. Miała być wygrana, miał być pokaz siły, a skończyło się na wymęczonym w ostatnich minutach remisie 2:2. Królewscy znowu musieli gonić wynik. I drżeć do samego końca o wywiezienie choćby punktu. I jak kolejne dwa mecze z Interem miały być meczami o prestiż, o prowadzenie w grupie, tak będą meczami o wszystko. Dwa mecze za nami, jeden punkt na koncie. Dorobek marny, ale z drugiej strony rywale też nie grają porywająco. Taki Inter ma ledwie punkt więcej od Królewskich....
Jak wcześniej było mnóstwo zastrzeżeń do obrony Realu, tak teraz nie funkcjonował atak. Trio Benzema, Vinni i Asensio praktycznie nie istniało. Obrona też zawiodła. Lucas przesunięty do obrony, bo kontuzje powaliły innych, nominalnych obrońców. Mendy, który zagrał najsłabszy mecz w białej koszulce. W zasadzie to tylko Courtois funkcjonował jak należy. Tak, dwukrotnie dał się pokonać, ale gdyby nie on i jego parady, to tych straconych bramek byłoby więcej.
Pierwszy gol padł po głupim błędzie obrony. Brzmi znajomo? No właśnie. Marcus Thuram 33' i 1:0 dla gospodarzy! Odpowiedź Królewskich? Do przerwy żadna. A po przerwie... 58' i znowu Thuram. 2:0 dla BVB! Powtórka z ostatniego meczu z CL? Wyglądało na to, że tak. Ani ZZ, ani tym bardziej jego zawodnicy nie mieli pomysłu na odwrócenie tej sytuacji. Dopiero w 87' kontaktowego gola zdobył Benzema. 2:1! Mało, ale pozwoliło uwierzyć, że Królewskich stać na jeszcze jeden, mały zryw. I w 93' stał się cud. Casemiro zdobył wyrównującą bramkę! 2:2! Real wraca do żywych. Real wraca do gry. Real wciąż może wyjść z grupy.
Komentarze
Prześlij komentarz