Real Madrid wygrał na wyjeździe z Levante 2:0, ale raz, że Królewscy mogli i powinni wygrać wyżej, a dwa, że drżeli o wynik do samego końca. A tak przecież nie powinno być. Co z tego, że pierwsza połowa w wykonaniu gości była dobra - kontrolowali przebieg meczu, przez co Levante miało niewiele do powiedzenia, jak w drugiej połowie znowu dała o sobie znać nerwowość. A zmiany, które zaproponował ZZ tak na dobrą sprawę nie przyniosły poprawy. Tyle się pisze o nieskuteczności w ataku, o braku napastników, o tym, że Jović nie pasuje do stylu gry Królewskich, a tymczasem to Serb a nie Mayoral został w Madrycie. Ten drugi odszedł na wypożyczenie do AS Roma. Jak widać Serie A to popularny kierunek wśród obecnych i byłych zawodników z Madrytu.
Zidane lubi mieszać. Kolejny mecz i kolejna zmiana w ataku. Obok nieśmiertelnego i nietykalnego Benzemy, zagrali od pierwszych minut Vinicius z Asensio. Efekt? Cudowna bramka Vinniego w 16'. Zmiany nie ominęły też obrony, ale to bardziej z przymusu niż rzeczywistej potrzeby. Najpierw kontuzja wyeliminowała Carvajala, a potem także i Odriozola wyskoczył ze składu. Do podstawowej 11 wskoczył za to Nacho, o którym też się sporo pisało w kontekście odejścia.
Im bliżej końca, tym więcej nerwowości. Gdyby Real strzelił jeszcze jednego gola, to ta gra wyglądałaby inaczej. Gracze Levante też o tym wiedzieli, przez co Courtois miał całkiem sporo roboty. Drugi gol padł dopiero w 95'. Na listę strzelców wpisał się Karim. Po raz pierwszy w tym sezonie.
Komentarze
Prześlij komentarz