W pierwszym starciu 1/4 CL Real Madrid - Liverpool padł taki sam wynik jak w finale CL w Kijowie, czyli 3:1. Co prawda, tym razem inni zawodnicy wpisali się na listę strzelców, ale jeden z nich popisał się dubletem. Nie Bale a Vinicius, ale to w sumie bez znaczenia. Królewscy mają całkiem niezłą zaliczkę na rewanż, lecz nie ma co odkorkowywać szampanów i świętować awans. Na to jeszcze za wcześnie.
Real przystępował do tego spotkania bez kontuzjowanych Ramosa, Carvajala i Hazarda. W ostatniej chwili ze składu wyskoczył też Varane - koronawirus. Liverpool też nie mógł skorzystać ze wszystkich zawodników, ale patrząc na przebieg tego spotkania - nie miało to większego znaczenia.
Pierwsza bramka padła w 27', a jej autorem został Vinicius. Niecałe 10 minut później na 2:0 podwyższył Asensio. Rzeczywiście, uczciwie trzeba przyznać, że Hiszpan ostatnio strzela gola za golem. A jeszcze nie tak dawno temu prezentował tragiczny wręcz poziom. A teraz znowu jest na fali wznoszącej. I niech tak zostanie.
Odpowiedź Liverpoolu? Hm, trudno to nazwać odpowiedzią. W 42' Klopp dokonał pierwszej zmiany: Thiago Alcántara zastąpił Naby Keïta. Pierwsza połowa zakończyła się nie tylko prowadzeniem Królewskich, ale też ich wyraźną przewagą.
Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia Anglików. Liverpool za sprawą Salaha zdobył w 51' kontaktową bramkę. Chwila niepokoju czy bramka zostanie uznana, ale VAR nie znalazł powodów, żeby było inaczej. Liverpool mógł więc świętować. Niezbyt długo, bo już w 65' Vinicius po raz drugi pokonał Alissona. Anglicy stracili chęć do gry.
Real Madrid nie wygrywa bez Ramosa w składzie? Bzdura. Królewscy rozegrali naprawdę dobre spotkanie. Szkoda tylko, że Benzema nie wpisał się na listę strzelców. Cóż, Francuz najwidoczniej trzyma amunicję na Klasyk, a potem na rewanż w Anglii.
Skład:
Courtois - Lucas, Nacho, Militão, Mendy - Modrić, Casemiro, Kroos - Asensio (70' Valverde), Benzema, Vinícius (85' Rodrygo)
Komentarze
Prześlij komentarz