Mecz Walia - Szwajcaria (1:1) przez całą pierwszą połowę toczył się w iście ślimaczym tempie. Aż tak nudno nie było, ale na pewno sennie. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, chociaż Szwajcaria była minimalnie lepsza. Na bramkę Walijczyków najczęściej uderzał Seferović, ale z tych strzałów tak naprawdę nic nie wynikało. Napiszę to, co piszę od dawna: Szwajcarom brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia. Brakuje i to naprawdę już od bardzo dawna.
Druga połowa zaczęła się lepiej, bo już w 49' Embolo wyprowadził Szwajcarów na prowadzenie. Zaskoczenie? Niespecjalnie, bo Szwajcaria jednak prezentowała się ciut lepiej.
Mówisz Walia, myślisz Bale, ale zawodnik Realu Madrid nie był wyróżniającą się postacią na boisku. I jak pierwsza połowa była senna, tak druga dostarczyła kibicom więcej emocji, chociaż mogło być znacznie lepiej. Wyrównująca bramka padła w 74', a na listę strzelców wpisał się Moore. Helweci sami sobie winni - Walijczycy wykorzystali rozluźnienie w ich szeregach.
Wprawdzie Szwajcaria zdobyła jeszcze jedną bramkę, ale sędzia jej nie uznał - spalony i ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów. To sprawiedliwy wynik patrząc na całokształt.
Komentarze
Prześlij komentarz