Ostatni raz drużyny Italii i Szwajcarii grały ze sobą bodajże 11 lat temu, a w sumie spotykali się 59 razy. Po raz pierwszy w 1911 roku i nawet dwie wojny światowe nie spowodowały, że zaprzestali tych spotkań na zielonej murawie. W dzisiejszym meczu rozgrywanym na Stadio Olimpico w Rzymie górą okazali się Włosi, którzy wygrali z sąsiadami 3:0. Dwie bramki zdobył Locatelli, zaś jedno trafienie dołożył Immobile, dla którego Olimpico to dom.
W skrócie można napisać, że Szwajcarzy stanowili tło dla Włochów, dla których to 10 zwycięstwo z rzędu i raczej nie ostatnie. Znajdujący się w bramce Donnarumma nie miał zbyt wiele do roboty, ale jak już musiał interweniować, to robił to skutecznie. Powtórzę się po raz kolejny: Szwajcarom już od dawna brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia. Włosi z kolei przypominają Niemców z dawnych lat, to jest, są świetnie zorganizowaną, poukładaną drużyną, która nie tylko potrafić skutecznie bronić, ale też jest groźna w ataku. Co też widać po okazałym wyniku. To z pewnością drugi obok Francji główny kandydat do tytułu.
Dla Italii to drugie zwycięstwo na turnieju i praktycznie awans do dalszej fazy. I jeśli coś może spędzać sen z powiek kibiców, to kontuzja Chielliniego. Obrońca Juventusu najpierw w 20' zdobył bramkę, która nie została uznana, gdyż Włoch pomógł sobie ręką w opanowaniu piłki, a potem w 24' musiał zejść z boiska. Poza tym Włosi wywoływali radość wśród swoich kibiców.
Komentarze
Prześlij komentarz