Stanley i Kongo

     W latach 1870-80 Kongo była nadal spowita mgłą tajemnicy dla ludzi Zachodu. Wpadała do Nilu, do Nigru, do tajemniczej Lualaby w sercu Afryki, a może była odrębną rzeką? Nikt tego nie wiedział, nawet arabscy handlarze niewolników, którzy zapuszczali się w głąb środkowej Afryki, dokąd Europejczycy nie docierali.

    Wszystkie najważniejsze kwestie dotyczące działów wodnych Afryki rozwiązał jeden człowiek - Henry Morton Stanley - który w latach 1874-77, wspierany przez nowojorską gazetę The New York Herald oraz londyński The Daily Telegraph, zorganizował transafrykańską wyprawę z Zanzibaru do ujścia Kongo.

    Stanley zabrał ze sobą 356 tubylców, 8 ton zapasów oraz 12-metrową łódź, którą zbudowano składaną, żeby w razie potrzeby móc przenieść ją przez dowolnie długi odcinek lądu. Po raz pierwszy złożoną ją nad Jeziorem Wiktorii, a potem nad Tanganiką, które wyprawa opłynęła dookoła, po czym wyruszyła ku Lualabie i skręciła na północ w całkowicie nieznane tereny. Ekspedycja popłynęła w dół rzeki, przenosząc łodzie i czółna przez napotkane wodospady i progi.

    Wreszcie, po 999 dniach dotarła do Atlantyku. Z 356 osób towarzyszących Stanley'owi zostało tylko 114. Sam Stanley powrócił do Konga po upływie niecałych 3 lat w służbie króla belgijskiego Leopolda II. W latach 1879-84 nadzorował budowę drogi mijającej katarakty i wodospady, i wiodącej aż do Rozlewiska Stanleya, jak również doprowadził łodzie do rozlewiska, co pozwoliło na spenetrowanie około 160 km w głąb kontynentu. Zawarł też w przybliżeniu 400 porozumień z przywódcami miejscowych plemion, poddając je pod panowanie króla Belgii. Tak właśnie Stanley położył podwaliny pod prywatne królestwo Leopolda II, a mianowicie Wolne Państwo Kongijskie.


    O wyprawach Stanley'a można też poczytać tutaj i tutaj.

Komentarze