W drugim meczu CL, Real podejmował na Bernabeu RB Lipsk (2:0). Królewscy ponownie wystąpili bez kontuzjowanego Benza, ale istnieje szansa, że Francuz zdąży się wykurować na Derby Madrytu. Pod jego nieobecność ofensywne trio stanowili Fede - Vinni - Rodrygo, lecz jedynie ten pierwszy zdołał się wpisać na listę strzelców.
To było trudne spotkanie. Nie tylko dlatego, że Carlo namieszał ze składem i w wyjściowej 11 pojawili się choćby Camavinga i Tchouameni, ale też dlatego, że Lipsk jest mocną drużyną. Co prawda przegrali z kretesem z Szachtarem w pierwszej kolejce CL i dlatego trener stracił posadę, ale niemieckie drużyny zawsze grają solidny, nieco ciężki futbol. Nie da się też ukryć, że brakowało Karima, który wziąłby na swoje barki rozgrywanie, a przede wszystkim straszyłby obrońców rywali. Cóż. W poprzednim sezonie Real pokazał, że jest mistrzem końcówek. Nie inaczej było i tym razem. W 80' Fede pokonał Gulácsi i Bernabeu mogło odetchnąć z ulgą. Wreszcie - chciało się krzyknąć. Co tak długo? - można byłoby dodać.
W 91' drugiego gola dla Los Blancos strzelił Asensio, który rozpoczął to spotkanie od ławki i wszedł w 64'. To jego 50 bramka dla Królewskich. Całkiem przyzwoicie, choć tych goli mogłoby być więcej. Niestety Marco, to Marco. Nie mniej jednak Real na 8 spotkań wygrał 8, więc nie ma co się czepiać.
Aha, Szachtar tym razem tylko zremisował z Celtic 1:1, a w następnej kolejce Królewscy zagrają właśnie z Ukraińcami. Będzie ciekawie.
Komentarze
Prześlij komentarz